To prawda . No jak to możliwe. To jest chyba tak - przez parę dni łamałam sobie głowę jak tu ruszyć z miejsca. Dobijam do tych 140 i dalej nic. No i tak myślałam i myślałam. A tu w poniedziałek kładę się spać. leżę sobie i oglądam cóóóśśśśśśśśśśśśśśśś w tv i czuję że coś za mną nie teges. Serce łomocze jak by je ktoś ściskał w coraz mniejszym pudełku. Zaczynam mieć dreszcze. Wyprostowało mnie w momencie. Siadać i siedzieć - no bo mam taką teorię , że na stojąco i na siedząco nie da się rady umrzeć . A tu trzepie mnie coraz gorzej. Skarb przyniósł mi wodę , to musiał razem ze mną trzymać szklankę żebym nie rozlała.po 10 minutach dygotu mówię - dzwoń po pogotowie, bo jeszcze takie cuda się ze mną nie działy. Przyjechali, zmierzyli ciśnienie - 210/90, kurde a ja normalnie miewam najwyżej 130/ 70 no to i nie dziwota że mną tak rzucało. do tego tętno 120 a moje normalne to 60. Dali jakieś tabletki i czekamy. Rzucać mnie przestało tętno spadło do 90 ale ciśnienie dalej 195/90. No to w karetkę i do szpitala. Daleko nie było. A tam w izbie przyjęć siedzi z 8 osób - wszystkie ze skokiem ciśnienia - ciekawe No ale zaraz mnie wzięli na wywiad - ciśnienie , pytania, tętno , wenflon., ekg, krew na badania. W tak zwanym miedzy czasie wszedł oschły pan doktor i pani doktor. A ja , jak to ja, paszczęka mi się nie zamyka - strach zagaduję. No i mi się wypsło, że koniarz jestem, a Pan doktor się obraca - bo tyłem siedział i coś klepał w kompie i pyta - to pani jest tym instruktorem , to ja mu na to , że nie wiem czy akurat tym, ale instruktorem to owszem. A on , że oni z żoną też koniarze tylko nie był pewny czy ja to ja.I zaraz przyspieszyło. Dołożył jakieś nowe lekarstwo po które pogonił pielęgniarkę specjalnie na oddział i kazał czekać. No czekałam tak 2 godziny . Co rusz mi coś dodawali , ale moje ciśnienie szło w zaparte. Ok 2 zawoła mnie i patrzy na mnie z obrzydzeniem. To pytam grzecznie czy coś jest nie tak - a on, że przynieśli moje wyniki z badania krwi i opis ekg. I nic. Jest Pani idealnie zdrowa. I że nie ma się czego czepić. Ja , że to chyba dobrze , a on , że nie bardzo bo nie wiadomo czemu mnie tak dopadło. ale zmierzył mi znowu ciśnienie no i wyszło 160/75. Pozwolił iść do domu, tylko jakby coś to mam wracać. W domu już miałam 120/70 i jak padłam na łózko to spałam cały dzień z małymi przerwami na łykanie tabletek, mierzenie ciśnienia i sikanie. No i wysikałam te 3 kg . A co ma do tego odchudzania. Ano to , że zaordynowali mi dietę bezsolną i prawie wegańską. Że też sama na to nie wpadłam. Bo jak wiadomo dieta bezsolna jest doskonała dla odchudzania - woda nie trzyma się w organizmie, a przejście na jedzenie prawie bez mięsa to dodatkowy plusik. No i tak mój organizm sam zarządził - fajna teoria
kamci.a
21 stycznia 2015, 23:56Hahaha, ten organizm :) Ale dbaj o siebie :)
azi74
21 stycznia 2015, 22:31żeby tak szło ze 30 kilo wysikać:) Ach byłabym pierwszą w kolejce po leki i do szaletu:) Pozdrawiam
sardynka50
21 stycznia 2015, 20:09Zdrówka życzę ...
benatka1967
21 stycznia 2015, 17:02to cie dopadł blue monday :)
iwonaanna2014
21 stycznia 2015, 16:31Myśle ,ze miałas atak nerwicowy - tak to sie przejawia. ja mialam cisnienie 215/130 tez mi dali na sikanie i cisnienie przeszło . Pozdrawiam :)