Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
The jar of joy. /2


Nie jest źle ze mną, trzymam się. Poza tym odwiedziła mnie dzisiaj żywa motywacja- "stara" przyjaciółka, szczuplutka aż miło popatrzeć, a jeszcze niedawno była jakieś 10 kg cięższa, maybe more. I ja też będę motywacją! ( Swoją drogą chyba byłam dla niej. Byłam.)
I jeszcze Sylwestra musieliśmy obgadać trochę z chłopakami, z tej okazji skusiłam się na jednego reddsa.. Pewne komplikacje sylwestrowe wynikły, ekipa nam się troszeczkę wykrusza, ale to jeszcze nic pewnego więc nie panikuję. Pewne jest to, że i tak pojedziemy. Wszystko wyjaśni się jutro.
Rzeczony flatmate mnie dzisiaj zaskoczył- wspaniałomyślnie udostępnił nam swój pokój. Choć oczywiście powiedziałam mu wczoraj, że sobie poradzimy w jednym. Ale skoro nalega..
:) Będą z niego ludzie :D
A jutro mam spontan z dziewczynami z liceum:) Morda mi się śmieje na samą myśl o tym :D
Rano biorę się za pieguski, po południu jadę się z nimi zobaczyć;)


29.12.2009
11.00- owsianka na mleku z rodzynkami, otrębami i siemieniem lnianym
14.00- 2 gołąbki z kaszą gryczaną i pieczarkami
18.00- szklanka jogurtu jagodowego
dużo zielonej, dodatkowo 1/2 drinka sobieskiego mandarynkowego i 1 redds malinowy.
brzuszki- 150


Wrzucam do słoiczka 1zł za każdy zadowalający dietowo dzień (podłapałam u jakiejś vitalijki, choć tam kwota chyba była wyższa). A dla mnie takie były dwa ostanie, więc jest już 2zł :P Te dni nie są idealne, zdaję sobie z tego sprawę, ale chodzi o kontrolę nad tym co jem i ogólny bilans energetyczny.
Jeśli zawalę- kasa przepada. (Jeszcze tylko muszę dopracować kwestię jej wykorzystania w przypadku sukcesu lub porazki)