Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dachowa puma śnieżna i polska literatura fantasy
:> /9


 Przebywam dziś w podobnej scenerii co wczoraj: jest kot ( który kolor sierści ukradł chyba prawdziwej pumie śnieżnej:] so pretty), w kominku coś się jarzy (rozpalałam z 'come on baby light my fire' na ustach;]) no i obecna jest polska literatura fantasy. I choć Piekarę odstawiłam na rzecz podręcznika akademickiego (Wstęp do nauki o prawie) to nadal obstaję przy zdaniu, że towarzyszy mi polskie fantasy :D Wszędzie się trąbi na lewo i prawo o sesji to i mi strach zajrzał w oczy. Ale chyba nie dość głęboko- przeczytałam jakieś 2 kartki.

Żarło moje raczej ok, ale nie jestem pewna czy przypadkiem nie za dużo. Biorąc pod uwagę to, że tylko śpię, siedzę, leżę, jem, ewentualnie z rana strzelę parę brzuszków i troche posnuję się po najbliższym otoczeniu to chyba rzeczywiście too much.
A teraz znowu trochę posiedzę i popachnę po kojącej kąpieli i peelingu kawowo-imbirowo-cynamonowym ;)
Chiałabym dziś znowu wrzucić zeta do złoiczka, ale nie mam już drobnych, shit.

O5.O1.2O10
10.45- rosół + makaron
14.20- mały cebularz (home made), plaster pasztetu (również). 1/2 woreczka kaszy gryczanej, 2 kotlety sojowe (tylko gotowane), surówka z kiszonej kapusty
18.00- 1 filet śledziowy w śmietanie, mały cebularz, surówka z kiszonej
brzuszki- 2OO



"Chuck Norris nigdy nie musiał zaliczać sesji.
To sesja musiała zaliczyć Chucka"


coś z życiowych mądrości musi być


  • BezLoginuu

    BezLoginuu

    5 stycznia 2010, 22:01

    dzięki za big hug :) powtarzam sobie cały czas twoje mądre słowa : żarcie problemów nie zażegna.. i zamarzyła się mi kiszona kapucha:) niech sesja cię zaliczy^^