W pracy zapierdziel do 17.00,prawie bez chwili oddechu.
Jedzenie śmieciowe niestety @ yyyy, myślałam że jestem odporna, a ta zołza tylko na chwilę się przyczaiła
Za to wieczorem zafundowałam swojej skołatanej trójcy
(ciało-dusza-umysł) długą półtoragodzinną sesję jogi .
Mówię Wam coś kapitalnego, a w czasie relaksacji po prostu odjazd.
Nie pamiętam mojego życia bez jogi, nie wiem jak ja wtedy funkcjonowałam?.
Nie mogę jeszcze powiedzieć,że jest super dobrze ale mimo wszystkich potknięć i kopniaków udaje mi się zachować optymizm i to jest moja recepta na szczęście.
Giove
22 września 2011, 21:47nie mam zielonego pojecia o tym...a cos mi sie zdaje,ze by mi sie przydala...chodzilas na kursy jogi?
niedostepnaa
22 września 2011, 19:57Joga jest podobno dobra na wszystko, muszę sama spróbować :D
ewakatarzyna
22 września 2011, 14:16Eh.... żebym ja tak potrafiła......
melasia007
22 września 2011, 14:15Optymiści zawsze maja najlepiej :)
Basik27
22 września 2011, 11:56i tego Ci zazdroszczę - optymizmu mimo potknięć i kopniaków. Kiedyś też taka byłam, a że ostatnio tych kopniaków życie mi nie oszczędza to i mój optymizm znacznie przygasł. Pozdrawiam serdecznie i wszystkiego najlepszego :)
mundziu
22 września 2011, 11:45jaki program z jogą byś poleciła? przynajmniej coś dla początkującego? w klubie jest joga ale ja jestem słabosłysząca i niestety nie umiem się skoncentrować na ćwiczeniach bo koncentruję się by usłyszeć co mówi prowadząca a tak to w domu założę słuchawki i idzie :)
Jogata
22 września 2011, 11:33Nigdy nie próbowałam jogi ale coraz bardziej mnie kusi....