Było ok, dopóki narzeczony nie wrócił z pracy z czekoladkami i winem ;p jak to wyłożył na stół, to i mamusia ciasteczka swoje przyniosła, co miały byc tylko do kawy na 2 sniadanie ;p i tak się zaczęło...
Przynajmniej te 8 km zrobiłam.
Ostatnio nie chudnę. Moja kochana waga ma zawiechę, ale ja to przetrwam. Czas przecież i tak minie!
Dobrze, że już do samych świąt nie będzie okazji żadnej do słodyczowego obżarstwa... chyba;)
Zjedzone:
śniadanie: dwie kromki razowca, jedna z hummusem, a druga z szynką, kawa z mlekiem 300 kcal
2 śniadanie: kawałeczek babki, jeden piernik, kawa z mlekiem 200 kcal
obiad: 150 gram ziemniaków, 120 gram piersi z kurczaka, pieczarki, papryka, sos tajski, mizeria z jogurtem 300 kcal
podwieczorek, po marszu: grapefruit, jabłko, 4 plasterki szynki z kurczaka 200 kcal
no i słodkości. 3 czekoladki lindora, dwa pierniki, ze dwa kawałki tej babki, dwie lampki wina wytrawnego. pewnie z 700??
suma: myślę, że z 1700 wchłonęłam.
Jutro ruchu nie będzie. Dzień odpoczynku. Jedziemy na zakupy, a wieczorem zaczynamy nauki przedmałżeńskie
zdrowa.dieta
9 marca 2014, 12:221700 nie jest dużo, martyna ma racje ;)