Jeśli chodzi o wczorajszy dzień to mam bardzo mieszane uczucia. Do 17 było wszystko w jak najlepszym porządku. Potem dostałam wiadomość, która tak mnie wybiła i wszystkiego mi się odechciało (w tym robienia obiadokolacji:P). Więc tu był mały grzech, ale.. potem stwierdziłam, że ta wiadomość wcale nie była taka zła;d Ostatni posiłek o 18, spać przed 24 + wysprzątane całe mieszkanie za karę. Po południu zrobiłam pierwszy skalpel, ale stwierdzam, że przydałaby się mata do ćwiczeń i się chyba po nią wybiorę, bo ładnie sobie kręgosłup poobijałam. Przy ćwiczeniach też trochę się uśmiałam, prawie 40 minut to dla mnie naprawdę wyczyn i wiem, że niektóre ćwiczenia wykonuję jeszcze niepoprawnie, ale uśmiałam się przy ćwiczeniach na leżąco z unoszeniem nóg- "rozstaw nogi na wysokości bioder", "nie stykaj ud", dobre, z moimi udziskami to chyba musiałabym szpagaty robić :D
Dziś szykuje się babski wieczór, a co za tym idzie.. pewnie kalorie:P Właśnie dlatego zabieram się już za ruch! Spróbuję przebrnąć przez kolejny skalpel, ugotować obiad, troszkę pohulam i może zdążę coś się pouczyć ;-)
A co dziś w planach do jedzonka ...
śniadanie- zielona herbata i pieczywo Maca z łososiem wędzonym (mniami)
2 śniadanko - tarte jabłka z cynamonem (mniami2 :D)
obiad - udka z kurczaka pieczone + ryż ciemny + fasolka szparagowa zielona
podwieczorek - koktajl ;) tylko jeszcze nie wiem z czego:>
a co dalej.. pewnie nicc ;)
Pozdrawiam!
Dzień 5/100