Chyba idzie wiosna... Właśnie minęły mi 4 lata od rzucenia palenia, waga w końcu w miarę ustabilizowała się, byle błąd żywieniowy nie skutkuje natychmiastowym wzrostem wagi... ale... sama z siebie nie chce spaść... Ciężko mi było z wykrzesaniem motywacji, ale chyba już dość siedzenia w kącie i chlipania, ze kiedyś był ze mnie taki motylek, a teraz taki sloń. Wiem, jak się chudnie, wiem, ze to boli, ale też pamiętam jaką dalo mi to satysfakcję. A że yoyo było okrutne...No cóż jestem... bogatsza w doświadczenia. Wiem na pewno, że sama dieta to mało, ba... znacznie ważniejszy jest ruch, ale wlaśnie najtrudniej wykrzesać z siebie energię. by ruszyć swój szanowny tyłeczek z fotela, ale chyba nadszedł czas. Nie dam się tej dziadowskiej tkance tłuszczowej. Zbyt fajną jestem dziewczyną, by mnie zakrywała. No to do roboty.
KarO.
6 lutego 2013, 01:44No, trzymam kciuki !: :) ja też zaczynam ood początku.. ;/
emiliannaweronika
6 lutego 2013, 01:01Do roboty! :) Trzymam kciuki! :)