Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ostatnia deska ratunku...


Witajcie. Założyłam to konto bo nie potrafię już dłużej bić się z tymi myślami. Schudłam. Wow, blisko 50kg i to w ok. pół roku. Każdy mi zazdrości, niektórzy mnie nie poznają. Na początku było świetnie. A teraz? Jest tragicznie. Dieta mnie dosłownie pokonała. Nie potrafię już normalnie funkcjonować bez ważenia się i produktów, liczenia kalorii, obsesyjnej regularności posiłków. Jedzenie sprawia mi przyjemność a zarazem mnie obrzydza. Wszystko przez chęć bycia FIT za wszelką cenę. Zaczęło się niewinnie - od stopniowej zmiany nawyków, zastępowania produktów "śmieciowych" na pełnowartościowe, lekkich ćwiczeń i spadku wagi. W pewnym zaczęła rodzić się obsesja. Schodziłam coraz niżej z kaloriami aż było ich 1000 a w pewnym okresie nawet 800. Jednak zamiłowanie do jedzenia wprawiało mnie w zły nastrój - bo wszystko takie smakowite lecz zakazane. Powoli postanowiłam wyjść z tej diety. Bałam się przytyć ale małymi kroczkami dobiłam do 1500kcal/dzień. Jakiś sukces, bo nie przytyłam. Na tym pułapie byłam ok 3-4 miesięcy. Jednak to powróciło - znowu zmniejszanie kalorii. Najgorsze jest to że im ich mniej tym lepiej się czuję. Jednak przyszły święta. Każdy raczył się pysznościami, każdy - tylko nie ja. To dało mi do myślenia. Postanowiłam podjąć jeszcze jedną walkę. Walkę o wyjście całkowite - dobić min. do 2000kcal/dzień. Dziś jest dzień pierwszy. Jest bardzo ciężko, zwiększyłam dzienny limit kalorii o 100 jednak czuję się potwornie, a strach jest niesamowity przed każdym kolejnym dniem. Dlatego jest to walka ostateczna - albo ją wygram zyskując to czego pragnę czyli normalnego życia przy obecnej wadze, albo przegram i przytyję lub pozostanę w takim stanie do końca. Po co to opisuję? Raz żeby wyrzucić to z siebie, a dwa NIE POPEŁNIAJCIE NIGDY mojego błędu. Nie przesadzajcie z odchudzaniem, bo prędzej czy później ciało odmówi posłuszeństwa, w moim przypadku głowa wariuje.. Nie wspominając o reszcie ciała (ciągle zimno, niski puls itp.) Jeżeli odchudzanie to tylko zdrowe! Trzymajcie za mnie kciuki...

  • kalipso18

    kalipso18

    30 grudnia 2014, 07:29

    kiedyś byłam bardzo otwarta i towarzyska mimo nadwag a teraz nie wychodzę bo boje się że jeśli pójdę na imprezę ze znajomymi to będą tam produkty zakazane których mi nie wolno jeść i zakłóci to mój ogólny rytm dnia i godziny posiłków , nawet nie daje się chłopakowi zapraszać do restauracji czy na pizze bo szukam zawsze jaiś absurdalnych wymówek . Też czuje ze stałam się niewolnikiem diety która spowodowała wiele złego i nadal to robi.Wiesz mam nadzieję ze Ci sie UDA,ja w Ciebie wieżę i będziesz moją inspiracją do działana i zmiany swojego życia i zdrowia na lepsze TRZYMAM KCIUKI !!!!

    • pokonanaprzezdiete

      pokonanaprzezdiete

      30 grudnia 2014, 13:53

      Widzisz, mamy ten sam problem.. Tez nigdzie nie chodze, nawet mi sie nie chce. A jak gdzies sie wybieram to musze miec ze sobą jedzenie żeby zjeść o regularnej porze... To jest straszne :(

  • kalipso18

    kalipso18

    30 grudnia 2014, 07:16

    wiesz czytając to co opisałaś miałam wrażenie ,że czytam o sobie myślałam że to tylko ja tak mam ale widzę że nie jestem sama . Próbuje sobie jakoś z tym radzić obiecuje chłopakowi że będę lepiej się odżywiać ale ty tylko puste słowa bo jeśli przychodzi do realizacji to mam straszną blokadę

    • pokonanaprzezdiete

      pokonanaprzezdiete

      30 grudnia 2014, 13:54

      Ja też próbuję ale z marnym skutkiem.. Dlatego teraz ostatecznie i albo mi się uda albo nie..

    • kalipso18

      kalipso18

      31 grudnia 2014, 06:43

      ja też ciągle latam gdzieś z pojemnikami z jedzeniem i ciągle myślę czy zdążę na pore posiłku czy koleżanka nie bedzie namawiała na ciastko albo pizze , nie odwiedzam rodziny bo wiem że ciotka bedzie wciskać ciasto

    • kalipso18

      kalipso18

      31 grudnia 2014, 06:47

      wiesz kiedyś brat ciągle mówił że jestem gruba itp. a ja w to uwierzyłam a teraz mówi że jestem "zdechlakiem " ale w to ciężko mi uwierzyć ciągle widzę się gruba i choć wiem że przesadzam z dietą to nachodzą mnie myśli że jak stracę jeszcze jeden kilogram to przecież nic się nie stanie

    • pokonanaprzezdiete

      pokonanaprzezdiete

      31 grudnia 2014, 13:58

      Widzę że mamy identyczną sytuację.. Nie próbujesz z tym walczyć? To jest niewolnictwo..

  • saga86

    saga86

    29 grudnia 2014, 22:27

    Bardzo to smutne, chociaż dla mnie do wyobrażenia, bo kiedyś jak się odchudzałam, to też był taki okres, że wpadałam na pomysł, że mogę jeszcze mniej jeść, że mogę całkiem nic nie jeść po16. Wtedy zawsze ktoś mądry stał przy mnie i mówił, że nie tędy droga. Dzisiaj jestem otyła i marzę o zdrowym wyglądzie, ale nie za wszelką cenę. Powolutku dasz radę zwiększyć kaloryczność, a wsparcie tutaj doda Ci skrzydeł :-). Będę trzymała kciuki za Ciebie :-)

    • pokonanaprzezdiete

      pokonanaprzezdiete

      30 grudnia 2014, 13:55

      Bardzo mądrze! Ja się trochę pogubiłam i niestety łatwo nie jest.. Dziekuje!

  • ttyyssia

    ttyyssia

    28 grudnia 2014, 08:34

    jasne ze dasz rade wspieram calym serduchem!!!