Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
10.03


Dużo się dzieje i dlatego dopiero dzisiaj mam czas usiąść spokojnie i zrobić wpis podsumowujący ubiegły tydzień. Było grzecznie, chociaż w ostatki niespodziewanie wpadły dwa pączusie :D. Popielec przywołał mnie do porządku i dalej było już ok. Łapę się tylko na tym, że najpierw nie mam czasu zjeść a kiedy już jestem głodna to wszystko  pcha mi się do paszczy :x. Piję dużo, jem owoce i warzywa, staram się ograniczać węgle do tych zdrowych. Balsamy wsmarowuję regularnie i wkrótce będę musiała uzupełnić ich zapas, co zresztą bardzo lubię 8)

Ruchu mam dużo, bo bardzo polubiłam moje dreptanie - przez tydzień zrobiłam 34 km czyli 68 tyś. kroków  (impreza). Po takim codziennym marszu jestem dotleniona, czuję poprawę kondycji i ogólne pozytywne nastawienie do świata. Przyszły tydzień nie zapowiada się tak optymistycznie bo ma padać, ale może znajdzie się jakieś okno pogodowe dla mojego ruchu (slonce). Na weekend zapowiedział się mój mąż i jego pewnie też da się wyciągnąć na długie spacery ze śpiewem skowronków w tle żeby było romantyczniej (zakochany)

  • eszaa

    eszaa

    11 marca 2019, 11:44

    Mam nadzieje, ze w weekend nie grzeszyłas za bardzo ;) znaczy jedzeniowo, bo jak z mężem to wiadomo :D Powalająca ilośc kroków, gratuluję

    • Pola789

      Pola789

      11 marca 2019, 19:43

      Rozkosze łoża i stołu jeszcze przede mną bo to dopiero w ten nadchodzący weekend :) A ani jedno ani drugie to przecież nie grzech z WŁASNYM mężem ;) Myślę, że to wręcz bardzo przyjemna forma spalania kalorii... Za te kroki to ja sama siebie podziwiam i oby mi nie przeszło :) Dobrego tygodnia!