Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
I kolejny powrót


Tych powrotów ciężko zliczyć. Zaczyna się i po dwóch dniach przestaje. Czasem los podkłada nam nogi i jest naprawdę ciężko, a czasem sami się poddajemy. I znowu nasze marzenia wtedy się oddalają. Jestem już w Polsce. To co schudłam w tamtym roku, wróciło. Tak fajnie już się czułam. A tutaj klops. W święta Bożego Narodzenia miałam usuwane zęby, również chirurgicznie. A więc dieta obowiązkowa. A potem nie wiem co we mnie wstąpiło. Brałam i musiałam sobie odbić to wszystko, efekt znowu zauważyłam 70 kg. Niby nie dużo, ale to widać. Wracam więc kolejny raz. Tym razem zaczynam chodzić na siłownię. Nawet już chodzę. Moje trzy dni za mną. Szału nie ma ;) Ale jest ruch. Dwa pierwsze dni spędziłam na orbitreku, rowerku i trochę steppera. Oj lało się, ale zakwasów nie było. W piątek poćwiczyłam trochę z koleżanką, która ma trenera. O mamo jak ja umieram po półgodzinnym wspólnym ćwiczeniu. MASAKRA. Naprawdę ćwiczenia przyjemne: 

Wykroki z ciężarem,

Podciąganie na taśmach TRX:

Pompki - kładłyśmy ręce na takim drewnianym boksie

i ja jeszcze robiłam

Niedużo co nie? Ale uwierzcie nie mogę rozprostować ręki (smiech)

We wtorek czeka mnie mój kolejny trening. Moje pół godzinny z trenerką. A potem ćwiczę już sama. W karnecie moim mam możliwość korzystania z fitnessu :) A więc zamierzam chodzić głównie na zajęcia fitness, a raz/ dwa razy będę ćwiczyć na siłowni :D zobaczymy co na ten pomysł moja trenerka. Najpierw chce trochę spalić tego tłuszczyku a potem kto wie :P

Miłego dnia wszystkim :)