Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
i znowu klops


Nie wiem, po co nawet tu wchodzę? Czuje się fatalnie. Do grudnia miałam motywację, ćwiczyłam. A potem nie mogłam za nic się zabrać za siebie. Wróciły stracone kilogramy, jest 70kg. Bynajmniej ostatnio trochę grzeczniej było przez ostatni tydzień i waga wskazuje 68kg. Nie mam siły i motywacji. W sumie łzy same mi się cisną do oczu. Wracam. Wracam do Polski chodź nie chcę. Nie wiedziałam, że tak ciężko będę tą decyzję przeżywać. Mam stos wymówek, aby nie zabierać się za ćwiczenia, oczywiście które jedna po drugiej biorę i eliminuje. Jednym z nich było brak biustonosza sportowego, już jest, następnie brak płyt do ćwiczeń, już są. Kolejnym moje kostki, które uwielbiają kontuzje. Tak zaopatrzyłam się już w opaski elastyczne. A i nawet wzięłam i kupiłam od razu na kolana. Bo w sumie trochę mi coś tam dokucza w jednym kolana. Potem okazało się, że jak była pogoda, buty mam no ale spodnie. Nie miałam w czym biegać, a w dziurawych nie będę. Zszywanych już tyle razy. Kupiłam dwie pary, szare i czarne aby nie było wymówki. Co teraz? Nie wiem jaka będzie kolejna wymówka. Nawet dobrze mi szło ostatnio, tzn aż jeden raz poćwiczyłam. Bynajmniej przez parę dni nie jadłam słodyczy. Nie licząc piątku i soboty wczorajszej. Mój mały sukces. Żebym chociaż wytrzymała i teraz nie pożarła słodyczy. To jest najcięższy okres dla mnie. Nie chcę już przytyć bardziej. Chcę choć trochę schudnąć. Tylko czy starczy mi siły???