Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Czy to prawda?


Ważyłam się dziś i wczoraj na wadze łazienkowej koleżanki. Jej waga jest nieco zepsuta. Jeszcze parę miesięcy temu, gdy chciałam się na niej zważyć, to przy drugiej próbie pokazało wynik różny o 2 kg od pierwszego pomiaru, robionego zaledwie parę sekund wcześniej.

Ale gdy wczoraj rano stanęłam na wagę, wyświetliło mi za pierwszym razem 70,3 kg, potem 70,1 kg a za trzecim razem znów 70,3 kg. Hmmm..... Może rzeczywiście trochę schudłam?

Zwłaszcza, że dziś rano waga pokazała za pierwszym pomiarem 69,9 kg, a za drugim 69,6!
Ale z zaznaczaniem na pasku wagi wstrzymam się do powrotu do domu. Lepiej się ważyć wciąż na tym samym sprzęcie.

Mój system jedzenia troszkę się rozregulował ze względu na mini-tournee jakie miałam w ostatnich czterech dniach. Jeździłam jako tłumaczka ze znanym muzykiem pop lat 70', który grał koncerty w wielkopolskich więzieniach i opowiadał swoją historię. Człowiek był alkoholikiem i dlatego z samego szczytu kariery stoczył się na samo dno. Po nieudanej próbie samobójstwa wylądował ze zmiażdżonym kręgosłupem w szpitalu, gdzie powiedzieli mu, że będzie kaleką do końca życia. Wtedy zaczął szukać Boga. Oddał swe życie Jezusowi i w momencie podjęcia decyzji o poddaniu się Jezusowi, On odebrał mu problem z piciem. Nie pije do teraz. Podczas innej modlitwy z pewną kobietą z kościoła, Bóg cudownie uleczył jego kręgosłup. Dziś ten muzyk jeździ po całym świecie i opowiada o tym, co Jezus uczynił dla niego i co może uczynić dla każdego z nas.

Dał mi dziś na pożegnanie swoje 3 płyty z piosenkami dedykowanymi Bogu oraz świadectwem jego życia na DVD. Wspaniała pamiątka. :)

A co do jedzenia, to np. wczoraj zjadłam śniadanie o 7:00, potem obiad o 13:30 w barze mlecznym a potem, po dwóch koncertach na samej wodzie mineralnej, kolację o 23:00...