Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
nie chwal dnia przed zachodem słońca



Jednak słuszne jest stwierdzenie "nie chwal dnia przed zachodem słońca". Tak się wczoraj rozpływałam nad super tempem mojej diety i jak łatwo jest ją utrzymac, że aż zapeszyłam. W ciągu dnia było super, ale już samym wieczorem jak odeszłam od komputera się zaczęło. Byłam bardzo głodna więc zjadłam grapefruita. Ale nie powinnam była zaczynac, bo grapefruit tylko rozbudził mój apetyt. Po owocu zjadłam 1,5 kanapki z pieczoną szynką i dużą ilością warzyw, ale było to około 22 i jadłam białe pieczywo. Niedobrze. Ale gorsze przyszło później. Do godziny 3 nie zmróżyłam oka tylko przewracałam się z boku na bok. W końcu poszłam po mleko do lodówki, myślałam że pomoże mi zasnąc. Tylko że do mleka przyplątały się wafelki i skończyło się mleczno ciatkową ucztą w środku nocy. No, ale później bez problemów zasnęłam. Może po prostu miałam niski poziom cukry we krwi :)

Dzisiaj dietowo jest ok. Do tej pory zjadłam 2 serki wiejskie i na obiad pół salaterki sałatki meksykańskiej, fasolka, kurczak, kapusta pekińska niestety z majonezem. Ble. Ale jakoś nie zauważyłam tego majonezu jak zamawiałam sałatkę w restauracji. No i pieczywo do sałatki zjadłam, dwie kromki bułki. Teraz siedzę i popijam półlitrowy gar czerwonej herbaty. W kuchni czeka na mnie prawie już zrobiona sałatka grecka. Tylko nauczona wczorajszym doświadczeniem z za wczesną kolacją z dzisiejszą trochę poczekam i zjem troszkę później, czyli pewnie w okolicach 19. I buchnę się wcześniej spac, bo 3 godziny snu w nocy nie wystarczyły mi. Jestem wypompowana.

  • Blue24

    Blue24

    1 kwietnia 2008, 10:49

    Ja mam dokładnie to samo. Rano bez problemu - mogę nie jeść niczego kalorycznego, żadnych słodyczy itp. Ale wieczorem to jest silniejsze ode mnie! I zawsze skuszę się na coś zakazanego...

  • menevagoriel

    menevagoriel

    31 marca 2008, 18:16

    Mi najtrudniej jest zapanować nad sobą właśnie wieczorem. Pozdrawiam