Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzień 11.
17 lipca 2008
Czy tez tak macie, ze dużo łatwiej wam nie jeśc nic zamiast jeśc mało? Ja ostatnio tak zaczęłam robic, tzn nie jeśc nic. Potrafię przeżyc od godziny 6 rano do 16 zjadając jedynie kilka sztuk gotowanej fasolki szparagowej. Tak miałam dziś. Wypiłam 2 kubki herbaty zielonej i zjadłam kilka sztuk fasolki. Po 16 wróciłam do domu i zjadłam kilka ziemniaków z mizerią. I przed chwilą zjadłam pierś kurczaka z pomidorami. Trochę późno, wiem, ale dopiero wróciłam od lekarza i byłam na tyle głodna i źle się czułam (z powodu głodu) że skusiłam się na kurczaka. Teraz mnie coś w boku boli :/ Oj.
Ruchu nie miałam dziś żadnego. Przyznaję bez bicia. Rano do pracy, po pracy do domu na obiad a później do lekarza i czekanie w kolejce do 20:30. Mam nadzieję, że w tą sobotę wstanę w końcu (tak jak planuję od kilku miesięcy) i pójdę rano pobiegac. Bardzo bym chciała i mam nadzieję, że mi się uda :)
truskawka84
25 lipca 2008, 23:34z tym, ze na wieczor moglabym zjesc absolutnie wszystko!i to nie jest dobre:/ lepiej jesc malo a czesto niz do wieczora nic a pozniej sie rzucac na jedzenie.pozdrawiam i zycze powodzenia w odchudzaniu!
bluebutterfly6
17 lipca 2008, 21:46potem kilogramy wracają ze zdwojoną siłą !