Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
padam na nos


dzisiaj mialam dzien mega dlugi i ledwo, co zyje wiec tylko napisze jadlospis
sniadanie: jogurt (140), mleko (70), otreby (95), kakao (16,8), wiorki (33,3)= 355,1
obiad: indyk (126), salata (13,2), pomidor (19,5), ogorek (11,2), oliwki (33,8), oliwa (30,75)= 234,45
kawa (15)
kolacja: papryka (28), cukinia (18), baklazan (25,2), pieczarki (25,5), indyk (71,4), pomidory (46), oliwa (41)=225,1
suma 829,65
ruch: spacer (z musu ale byl) 194,68, jazda na rowerze 71,92=266,6
bilans: 1700-829,65+266,6=1136,95

wszystko skupulatnie licze, zeby wiedziec gdzie popelniam blad i analizujac wszystko, wiem, ze to najgorsze u mnie sa slodkie alkohole...wiem, ze czasami w sumie wpadam w manie liczenia wszystkiego i waze kazdy lisc salaty, ale juz taka jestem, jak sie biore za odchudzanie to juz fiksuje, ale to zawsze. co do ruchu mi sie wydaje, ze za malo sie ruszam. rower to jest z musu, bo mieszkam na takim zadupiu, ze zeby dojechac na uczelnie autobusem dluzej mi to zajmuje niz na piechote, wiec zainwestowalam w rower i mniej wiecej codziennie po te 25 minut jade sobie, a w bieganiu nie jestem za bardzo konsekwenta.