Przebierajac sie w sportowe ciuchy przed bieganiem, spojrzalam na siebie z profilu: najbardziej, co odstaje to brzuch, pozniej cycki, a na koniec tylek. No nic trzeba to zmienic: cel---wystajace cycki, pozniej tylek a na koncu brzuch.
Dzisiejszy dzien ok:
Jedzenie:
sniadanie: 3 sucharki z dzemem, kawa z mlekiem, II sniadane: jablko z cynamonem, kawa z mala iloscia mleka, herbata, obiad: salata (mix salat, owoce morza, oliwki, grzybki marynowane, marchew, sos jogurtowy), podwieczorek: 2 mandarynki, dwa orzeszki, kawa z mala iloscia mleka, herbata, kolacja: zupa-krem z marchwi posypana parmezanem, fasola z pomidorami, fasolka z pomidorami, herbata
Ruch: trucht 55 min (troche wolniej niz wczora, ale nie zmieniam przelicznika spalonych kalorii, bo kalkulator z Vitalii nie precyzuje, jakie to tempo trucht) spalonych 471,09, dojazd do parku 53,37, razem spalonych kcal 524,46
Jutro juz nie bede biegac, bo widzialam ze ma padac, a po drugie, mam duzo zajec, a bieganie to 2 godziny (dojazd do parku, bieganie, powrot z parku, prysznic).
Generalnie nie jest zle. Tylko, zeby z nauka tez dobrze szlo...