Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania: W kinie - Bitwa pod Wiedniem
11 października 2012
Ostatnio kompletnie nie mam czasu na ten pamiętnik, ale dziś zasiadłam z kawką do niego. Miałam wczoraj wejść i się poskarżyć Wam, że jestem pełna po zbyt obfitym obiadku, ale kolega do mnie zadzwonił, że ma zaproszenia na pokaz przedpremierowy filmu Bitwa pod Wiedniem i tyle było z mojego siedzenia przed kompem. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło, bo jak wracałam z kina o 22:00 byłam już puściutka jak bębenek i grało mi marsza w kiszkach. A w kinie wypiłam tylko sok z wyciskanych owoców
A film... eee... no... ten teges... tak kijowych efektów specjalnych nie widziałam jeszcze w filmie z XXI wieku. Przez to film zrobił się wręcz groteskowy i nie czułam tych całych emocji historycznych. Elementem komediowym była na pewno rola Adamczyka. No cudny był, cała sala się brechtała jak tylko była z nim jakaś scena. Ogólnie nie nudziłam się więc film nie był najgorszy.
Teraz zmykam do kuchni zrobić sobie śniadanie - cholera nie miałam do tej pory kiedy je zrobić, a potem pracuję do nocy z pocie czoła, bo jutro robię sobie wolne i jadę bladym świtem na grzyby!
Dziewczyny, zaniedbuję was, przepraszam, ale staram się patrzeć w koryto co jem i nie poddaję się.
Marta.Smietana
11 października 2012, 20:54Słyszałam właśnie że efekty specjalne to jakaś masakra!
dostepnatylkonarecepte
11 października 2012, 20:13Trzymaj się :)
ikatie
11 października 2012, 11:02:]
KiciaEwa
11 października 2012, 10:53Tez chetnie wybraøabym sie do lasu :))))
agatep
11 października 2012, 10:46fajnie,że chociaż nie zaniedbujesz diety:) too jest plus :) dobrze,że miałaś okazję trochę się wyluzować i pośmiać;) pozdrawiam