Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
- dzień 35 - [Emocjonalnie - czy po wszystkim jest
coś więcej?]


Czas pędzi jak szalony.
    Całe życie stanęło na głowie.


W niedzielę i poniedziałek byłam w domu i przeżyłam emocjonalną bombę, która wybuchła w najmniej oczekiwanym momencie.
Moja babcia ma momenty, gdzie zdaje się być nie do końca świadoma. Te leki otumaniają ją i powodują, że nie jest sobą.
Kompletnie nie radziłam sobie z sytuacją. Wiedziałam że jest gorzej, ale dopiero kiedy sama to zobaczyłam, zrozumiałam jak poważnie wszystko się zmieniło. Moja mama non stop jest rugana gdy chce podać babci leki. To chyba jest ta faza buntu - jedzenie na nie, leki na nie, mycie na nie...
"Dajcie mi umrzeć" i słowa jej własnej modlitwy powtarzane głośno. "Pomóż mi", "ratuj mnie"... człowiek może znieść wiele, ale po takim czymś wybiegłam z pokoju z płaczem. Nie chciałam by widziała jak bardzo cierpię widząc jej ból.
Jest ciężko, ale walczymy.
W życiu nie modliłam się tyle, ile przy niej. Tak bardzo chciałam dla niej ukojenia i żeby mogła nareszcie zasnąć.
Trzymając ją za rękę zmawiałam kolejne dziesiątki różańca.
Jestem wychowana w wierze katolickiej, ale nie praktykuję jakoś specjalnie. Po prostu nie czułam potrzeby. Dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać, jak to z nami jest. Czy po śmierci jest coś dalej? Czy kiedy umrze trafi gdzieś? Do nieba?
Chcę wierzyć, że jak umrze to nie będzie koniec. Bo jest jeszcze tyle rzeczy które chciałabym jej powiedzieć... chciałabym móc z nią jeszcze ulepić pierogi na Święta...

Póki co nie czujemy Wielkanocy. W domu nie ma tego klimatu. Zawsze śniadanie jedliśmy w pokoju u babci, wszyscy przy jednym stole. Jak będzie teraz? Chciałam zapytać o to mamę, ale gdzieś słowa utknęły i nie potrafiły mi przejść przez gardło.
Modliłam się od samego początku, by babcia dożyła do Świąt. By Wielkanoc była jeszcze rodzinna, wspólna, ciepła... nasza.
Jak juz wspominałam, Wielki Post ofiarowałam w jej intencji. I cały czas mam nadzieję... I mogłabym nie jeść tych głupich słodyczy i kolejnych 40 dni, gdyby od tego zależało jej życie.

Wybaczcie ten emocjonalny bełkot, ale musiałam gdzieś to wyrzucić z siebie.
Nie mogę okazywać słabości w domu. Oni potrzebują mnie silnej.
Planuję na wakacje wyjechać gdzieś z mamą i tatą. Chcę spędzić z nimi czas. Bo nigdy nie wiadomo kiedy i ich może zabraknąć. 



Moja dieta - nadal jest. Nie przekraczam 1600 kal. Do tego aplikacja fitatu pomaga mi planować wszystko jak należy.
Aktywności - w weekend było sporo biegania po wydziale (sobota) na planszówkach. Właściwie od 12 do 22 na nogach i w ruchu. Czułam się świetnie. No a w niedziele i poniedziałek non stop góra-dół po schodach w domu. Wieczorem sporo też "gimnastyki" ufundowała mi kuzynka, która koniecznie chciała się bawić w chowanego. Jak ja dawno nie siedziałam pod stołem ^^'

Waga póki co spadła po @, ale nie chce pokazać mniej niż 82 kg :/
Tak myślałam, że to 81,5kg co było to pewnie jej kłamstwo. Ona ostatnio bardzo mnie okłamuje. Lubi pokazywać różne wyniki. Ale mam już na nią sposób. Wchodzę raz, drugi, trzeci... później z butelką płynu do płukania (2kg więcej) i znów sama. I tak sprawdzam jej poprawność wyników.
Nie mierzyłam się, ale to nadrobię. Jutro postaram się wstać szybciej i sprawdzić jak tam moje "kochane" centymetry.

Jadłospis
Wczoraj
Śniadanie: Owsianka + garść borówek + 3 orzechy włoskie
II sniadanie: 1x kromka grahama +ser smażony z kminkiem, 1x kromka grahama + pasztetowa swojska (nie wiem nawet ile to kal, ale nie mogłam sobie odmówić)
Obiad: chudy rosół + gotowana marchew, pietruszka i 1/4 selera + makaron "czarny" (wynalazek rodzinki - kupili makaron z tuszem kałamarnicy)
Kolacja: kromka grahama + jogurt odtłuszczony wiśniowy

Dzisiaj
Śniadanie: 2 tosty pełnoziarniste z szynką i serem
II Śniadanie: Sok pomidorowy (tarczyn) - miała być też owsianka, ale nie czuję się głodna.
Obiad: gotowane mielone z indyka w sosie z pomidorów (a'la pulpety) + kasza kuskus
Kolacja: grahamka z makrelą + mix sałat

Zastanawiałam się nad zrobieniem owsianki na truskawkowym mleku mullera (dla odmiany). Ktoś z Was już próbował? Możecie dać jakieś recenzje?  

Pozdrawiam Was Serdecznie

  • xwxexrxoxnxixkxa

    xwxexrxoxnxixkxa

    15 marca 2016, 21:21

    Ojej Bardzo Mi przykro :( nawet nie wiem co mam Ci napisać Przepraszam :( Przytulam Cię Bardzo Mocno będzie dobrze dobrze :* ......Na mleku nie robiłam ale dawałam budyń truskawkowy ;)

  • nieplaczmy

    nieplaczmy

    15 marca 2016, 16:17

    Dla mnie niemożliwe jest myślenie typu "umierasz i nic". Nie jestem chrześcijaninem, ale wierzę w to, że śmierć nie jest końcem. Tak samo, gdy jesteśmy małymi (jak ja to nazywam :p) dinozaurami w brzuchu mamy, a później wychodzimy na świat, tak samo może być ze śmiercią. Może to po prostu kolejny etap życia. I jestem dobrej myśli co do Twojej babci i wierzę w to, że na pewno jeszcze kiedyś pierogi ulepicie.

  • angelisia69

    angelisia69

    15 marca 2016, 16:15

    przykro mi z powodu babci,rozumiem doskonale twoj bol ze chcialabys zeby wszystko sie skonczylo widac jak bardzo cierpi :( Co do zycia po smierci,mysle ze taki temat to nie tutaj do gadania,jednak ja wierze ze cos jest PO. Fajnie ze z dietka sobie radzisz i z cwiczeniami tez. Owsianka na Mullerze?ja lubie takie kombinacje,tyle ze pamietaj ze to sam cukier z tego jogurciku.robilam kiedys owsianke z Danio,byla smaczna ale bez rewelki ;-)

  • UdaSieXD

    UdaSieXD

    15 marca 2016, 16:15

    niestety, taki nasz żywot, wiem jak to jest kiedy człowiek powoli odchodzi, miałam podobną sytuację w tym roku, moja babcia, która z nami mieszkała i mnie wychowała, zaczęła nas nie poznawać, przestała całkowicie jeść jedynie kroplówki przytrzymywały ją przy życiu, bardzo cierpiała, strasznie schudła. Odeszła we śnie, ale wiem, że jeszcze ją kiedyś spotkam tam na górze, zdrową i szczęśliwą. Ciężko jest patrzeć na osobę którą się kocha jak powoli wygasa ...

  • kiziamizia23

    kiziamizia23

    15 marca 2016, 16:07

    Przykro mi...ciężk jest patrzeć na bliską osobę która nagle przestaje być sobą i życie nabiera całkiem innego, bardziej wyboistego kształtu....mnie też pewnie to czeka bo mam w rodzinie Alzhaimera , ale oby jak najpóźniej...