Mała grzecznie przesypia ostatnie nocki (choć muszę się przyznać, że w kryzysowych sytuacjach ratujemy się Bebiko - walczę z wyrzutami sumienia, bo nad laktacją pracuję z laktatorem, a dziecię przynajmniej syte i nie męczone :) no i tych "wspomagaczy" nie nadużywamy). wysypiam się i ja przy okazji, więc humor dopisuje i od razu chce się człowiekowi coś z sobą zrobić. nawet udało mi się wczoraj nałożyć farbę na włos - mama robi teraz za czekoladową brunetkę :) grunt, że tacie się podoba :)
to wczorajsze spisywanie, co zjadłam i wyliczanki okazały się dobrym pomysłem. zjadłam "porządne" śniadanie, ale za to uważniej już dobrałam obiad i kolację i w sumie zmieściłam się w 2000 kcal. oczywiście wszystko wartościowe i zdrowe :)
no i waga troszkę drgnęła w dół :)