Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
hmmm


...wolny dzień, ale w sumie bardzo pracowity i jestem z niego bardzo dumna;))
Wczoraj było kiepkso ze mną, jedyne co dobre w tym dniu to dieta i trening o 6;10 rano, potem było już tylko gorzej. Poszłam do pracy, sporo rzeczy do zrobienia, stres, bałagan i moje przeklete czarnowidztwo, wszystko widziałam w jednej wielkiej i do tego strasznej czerni, a zycie zaczęłam traktować jak horror, była masakra, poczucie własnej wartości poniżej zera co zaczeło się przekładać na wyniki niesety. Już o 18ej byłam wykonczona moimi nerwami, ale nie mogłam odsunąć tych złych mysli, normalnie depresja jakaś, która odbierala mi całą radość życia, już wiem skąd się biorą moje siwe włosy i to, że przybywa ich w zastraszającym tempie. Najgorszą paranoją jest to, że boję się myśleć, że będzie dobrze...coś mi się w głowie poprzestawiało i ubzdurałam sobie że ciagle muszę być w trybie gotowości na najgorsze (stad te nerwy), bo jak będzie żle to ja będę przygotowana, a jak bedzie dobrze to się mile zaskocze...niby jest w tym cień prawdy, tyle że odbiera ci całą radość i kolory. Mszę z tym powalczyć. Koniec wywodu psychologicznego...
Dziś natomiast zaczęłam dzień od treningu skapel, potem wybrałam się do manufaktur, zadzwonilam do fryzjerki (w przyszłym tygodniu zapowiadam odnowioną siebie), zjadłam pyszny obiadek własnej roboty. Kurcze zasmakowałam w sałatkach, robię je z przyjemnosćią i smakują i wyglądają pysznie;))Potem trening dwa czyli MEL B. Trening nóg 10 min. (nogi dalej pieką, ale idzie mi już lepiej), potem trening brzucha nie ten ABS tylko ten 10 minutowy i okazuję się, że z ABSem nie mam najmniejszych problemów a tego zrobić nie potrafię, także ciekawe wyzwanie przede mną i na koniec pośladki, ostatkiem sil ale jakoś poszło. Dumna jestem z siebie;)
Trzymajcie kciuki, żeby moje myślenie znalazło odpowiednie tory, bo przecież wiosna jest!!!