Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ciekawe czy się uda...


Mają ludzie uzależnienia,przybierają one różne formy,muszę przyznać że mam i ja...od jedzenia...w sumie od dwóch miesięcy odchudzam się pod okiem dietetyka,analiza składu ciała koktajle białkowe etc. W sumie tani interes to nie jest i szło jako tako do pewnego momentu...w zasadzie do zeszłego czwartku,cały dzień mnie mdliło i mdliło,jak pomyślałam o tych swoich koktajlach to już w ogóle masakra,o warzywach to samo,zdrowe jedzenie zaczęło wyzwalac u mnie odruch wymiotny. Zaczęłam więc jeść powiedzmy po staremu,w oczekiwaniu na okres,który chyba ma mnie gdzieś,czekam na niego od wtorku mamy niedzielę,ale biorę pod uwagę błąd w obliczeniach...Na mdłości pomógł znacznie Pantoprazol,po dwóch dniach stosowania było już po mdłościach...ale jak jak pojeb jakiś nie wzięłam pod uwagę faktu,że mój pofaulowany żołądek potrzebuje odpoczynku,tylko w weekend zafundowałam mu akcje żarcie non stop,piep***ć dietę i wieczorem jeszcze zaczęłam wpierdzielac orzeszki ziemne...żeby garść czy dwie byłoby spoko,ale mnie ciągle było mało,w nocy to dało o sobie znać prawie wymiotowałam...wygląda na to,że moją jedyną miłością i pasją w życiu jest jedzenie i wszystko kręci się wokół tego...poświęcam się bez sensu chodząc na siłownie,średnio trening wraz z dotarciem zajmuje mi około 3godzin,ale to wszystko razem efektów nie przynosi,bo kompletnie nie zachowuje limitu kalorii...i kurcze już sama nie wiem co robić,żeby nie myśleć o jedzeniu i nie żreć...