Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
głupich nie sieją, sami się rodzą


Dziś padał śnieg, mimo tego mądra ja wsiadłam na rower (po przecież się topi) i akurat musiałam trafić na fragment "ubity i szklisty", dodatkowo droga była nierówna i jak rąbnęłam o drogę to masakra. Mam trochę spuchnięte kolano, ale temu się nie dziwię, w końcu to biedne kolano przyjęło cały ciężar mój + rower :) Mama skomentowała to, że dziecku to jeszcze przetłumaczysz a staremu to już nie :D Życie :D Jedzenie ogólnie ok, chociaż wpadką jest ta sałatka wczorajsza - została dosłownie łyżka w misce i nikt się za nią nie łapał, więc dorzuciłam tę łyżkę do mixu sałat i zjadłam. Więcej grzechów nie pamiętam. Albo pamiętać nie chcę. Pożarłam się dzisiaj z P., tzn. działamy sobie chyba na nerwy  albo w końcu znalazł dobie normalną dziewczynę. To długa historia i sama się dziwię, że toczy się ona w taki sposób. ;) 

Jutro już poniedziałek i nowe postanowienia a przede wszystkim ważenie - ostatnie ważenie w lutym, na koniec pierwszego miesiąca mojej zmiany. Nie będę się ważyła raz w tygodniu, teraz postaram się robić to raz w miesiącu - bo mam tak, że ważę się w poniedziałek, jest spadek, jest super, cały tydzień mija a ja w niedzielę zaczynam świrować, bo przecież w poniedziałek mam się ważyć, więc w niedzielę nie będę jadła, żeby w poniedziałek ten spadek był a to chyba nie o to chodzi. No i ogólnie to jadłam za mało węglowodanów a za dużo białka. I coś będę musiała zmienić. Myślę tez o zakupie diety vitalii, na razie na miesiąc żeby zobaczyć co i jak. Ale to tylko moje myślenie. zobaczymy co będzie  :) Spróbuję jeszcze poćwiczyć dzisiaj, ale z tym kolanem to nie ma szaleństw, nie żeby bardzo bolało, ale trochę je czuję. 

Nie ma co się łamać, trzeba iść przed siebie i starać się :)

  • Gina14

    Gina14

    8 lutego 2015, 22:33

    Sałatka to nie grzech......no i podziwiam Cię za wyprawy rowerowe, ja też kocham rower ale póki co tylko stacjonarny obrabiam i oglądam filmy w trakcie.....dzisiaj KONESER....polecam, bardzo fajny....