Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
co się odwlecze...


...to nie uciecze. Dogoniło mnie podjadanie tego i tamtego i dziś już nie było takiego ekstra spadku ;) Ale ogólnie to spadek był o całe 0,3kg. Spadek to zawsze nie wzrost :) Ale tak by się chciało, by te zawsze były spadki i co tam kilogram, od razu 5 kilo na tydzień ;). Dobrze nie ma, trzeba się starać i odklejać powoli obciążenie.

Po wczorajszej wywrotce boli mnie lewe kolano (to już pisałam), ale dodatkowo dzisiaj zaczęło mnie boleć prawe ramię i biodro z prawej strony - jakim cudem? Nie mam pojęcia.

Na obiad, jako dodatek, zrobiłam sobie miks sałat z roszponką i sosem włoskim - i ten sos to chyba była przesada, bo zrobiłam go za dużo a jeszcze dorzuciłam nasiona słonecznika, więc tłuszczu było dość. Ale w końcu obiad to obiad, więc jeszcze był ryż brązowy i kotlety mielone z piersi kurczaka z kaszą jaglaną i kapustą kiszoną. Najadłam się i normalnie coś mi podszeptuje, że nie powinnam tyle jeść, połowę powinnam odstawić i chodzić później głodna. AHA, bo posłucham.Już tak było, że tak robiłam - posiłek był za bardzo sycący, to oznacza, że następnego dnia powinnam go zmniejszyć o połowę, bo przecież skoro się odchudzam, to powinnam się głodzić. No i mam efekty.