Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
nr 13


Dziś pierwszy dzień zjazdu. Było ciężko. Nie dlatego, że dużo zajęć itp, ale dlatego, że zajęcia były 2 po prawie 4,5h (+-, bo przerwy jeszcze). Grunt, że wysiedziałam się za wszystkie czasy na twardych, szkolnych krzesełkach. Teraz boli mnie tyłek i w sumie to padam na twarz a jutro wstaję jeszcze wcześniej, bo muszę jechać zapisać się na seminarium, na którym w sumie nie wiem czy chcę być :D Ale grupa idzie, to ja też, przecież nie pójdę jedna na zajęcia :D

Co ja też zjadłam dziś:

śniadanie:2 kromki chleba z serkiem ulubionym i tuńczykiem w oleju i pomidorem, do tego kawa inka i szklanka wody z octem jabłkowym (piję go już dłuższy czas, ale nie podgrzewam a podobno lepiej działa jak woda jest ciepła)

II śniadanie: 2 kromki chleba z ulubionym i papryką - to była gdzieś 11

długo, długo nic...

okolice 20: 2 gołąbki moje, pół bułki z dynią, z masłem i szynką, pół pączka. Miałam taką chęć nawrzucać do żołądka jeszcze dużą ilość innych rzeczy, ale wyszłam z kuchni. Wypiłam tez mało. Kończę teraz butelkę 700ml wody, do tego filiżanka inki i szklanka octowody, czyli dużo za mało. 

Niby do jedzenie miałam jeszcze serek wiejski i pomidory, ale jakoś mi było z nimi nie po drodze a gdy wróciłam do domu, okazało się, że w serku wiejskim zrobiło się masło ;) a z pomidorów zrobił się gęsty sok :D Brawo ja. Ale przynajmniej nie poszłam do sklepu i nie kupiłam 3 batonów (a zdarzało się) i ich nie pochłonęłam. Tyle dobrego.