Niedzielny obiad. Podejrzanie głuche stuknięcie nożem w porcelanę odbiera mi przyjemność jedzenia:
- Talerz pęknięty, trzeba go wywalić.
- Niemożliwe, następny?! - dziwi się mąż. - Przedwczoraj wieczorem jeden wyrzuciłem do kosza. Pokaż.
Mąż podnosi mój talerz i ogląda od spodu fachowym okiem.
- Szczerba w kształcie Ameryki Południowej i rysa aż do środka! To ten sam! - wyrokuje z miną Sherlocka. - Ktoś z powrotem wygrzebał go ze śmieci i wprowadził do obiegu. No, przyznać się, kto taki mądry!
- Chyba ja - niechętnie mruczy Kacper.
- Ale po co?
- Wyjąłem, bo myślałem, że ktoś go włożył przypadkiem, ... zamiast do zmywarki.
- Niby kto? Dziewczyn całą sobotę nie było w domu.
- No, dobra - kapituluje Kacper - myślałem, że to ja...
Uff, ulżyło mi. To mogłam być ja. Też widziałam ten talerz w koszu i ... ... dalej nie pamiętałam.
Grubi czy chudzi, młodzi czy starzy snujemy się po tym życiu bezwiednie.
SILNAWOLAZNALEZIONA
8 czerwca 2015, 11:47odwieczne TO NIE JA to .... kilka lat temu w moim rodzinnym domu"jak cos" to zawsze bylo haslo"to małgośka " czyli ja ) potem sięwyprowadziłam a moj ojciec na zarzut matki ze coś tam cos powiedział standardowe to małgośka a moja mama ale jak?! przeciez ONA TU JUZ NIE MIESZKA Z 3 LATA ;-))) wiec moze ten talerz to też jakaś wasza małgośka ;-) pozdrawiam serdecznie
Byczyca
26 maja 2015, 10:52Buaahahha! Ja też miewam takie "inne stany świadomości" działam jak robot, na szczęście tylko od czasu do czasu. Kasia, tak jak Ty, nikt nie umie opowiadać o codzienności, z Tobą nie sposób się nudzić.
Ebek79
26 maja 2015, 08:13Dobrze, że się sprawa wyjaśniła:)