Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Kolejny raz zaczynam.


Czuję się źle. Wygladam fatalnie. Nie mogę na siebie patrzeć. Znowu przytyłam. Tym razem zawzięłam się. Musi mi sie udać. Bo jak nie teraz, to kiedy? Za dwa miesiace wyjeżdżam na wakacje mojego życia. Boże, jak ja bede wygladać na zdjęciach. We wtorek weszłam na wagę. Szok! 86kg. Jeszcze tego samego dnia pobiegłam na aerobik. Wróciłam zmeczona i miałam wrażenie,ze połowa mojego ciężaru spadła. Postanowiłam rozpocząć dietę proteinową.

W środę nie było trudno wytrzymać, chociaz pokus było niemało - imieniny teściowej. Na szczęscie postawiła na stół kurczaka z rożna. Zatem coś zjadłam i nie marudziła

Wczoraj było gorzej. Zapomniałam do pracy wziąc swoich jogurtów. Osiem godzin musiałam wytrzymać bez jedzenia. Przyznaję, byłam głodna. Na obiad zjadłam udko i wystarczyło. Potem aerobik. Na kolację zjadłam jogurt i wypiłam chyba ze 2 l wody. Postanowiłam ćwiczyć codziennie. Zaraz zacznę wykonywać swój plan. Chcę wytrzymać. Bożę, chcę nareszcie schudnąć.

Minęły dwa dni tej diety i jestem chudsza o kilogram. Ćwiczenia plus dieta dają efekt. Byleby wytrzymać. Może uda mi sie spaść poniżej tej przekletej osiemdziesiątki.