Dzisiaj będzie krótko. Po pierwsze nie najlepiej się czuje, po drugie jestem trochę zmęczona i nie za dużo mam czasu.
Z basenu nici. Dopadła mnie co miesięczna dolegliwość, kobiety wiedzą o co chodzi... Zrezygnowałam, a zamiast tego poszłam z babcią pomaszerować. Może być, byle by ruch był... Za to spieprzyłam trochę diete - siostra była, imieniny, obiad gotowałam ja... Znaczy smażyłam - naleśniki.
A więc:
Śniadanie I:
kanapka z powidłami śliwkowymi domowej roboty
Śniadanie II:
arbuz, pół kubka jogurtu z otrębami owsianymi
Obiad:
Kopytka z sosem z grzybami.
Podwieczorek:
Naleśniki z powidłami
A potem jeszcze:
kolba gotowanej kukurydzy.
Ruch:
Wspomniany spacer (60 minut).
Brzuszki i pompki.
Za 8 dni jadę do niej... Już się nie mogę doczekać. Może być ciężej z dietą i ruchem, ale... Spędzimy raz czas. Tak bardzo się ciesze i odliczam dni...
Trzymajcie się! Dziękuje za wszystko!
Daanger.Green
24 lipca 2014, 13:04I tak jest dobrze :) Ja podczas okresu sie ruszać nie mogę xD Trzymam kciuki :*
Rolla20
24 lipca 2014, 14:30Ja czasem tez się ruszyć nie mogę XD i właśnie dziś jest taki dzień... Praktycznie do tej pory lezalam w pizamie i gadalam z nią przez telefon. Ale teraz czas się zebrać, za godzinę mam lekarza, a potem może mały marsz po obiedzie :D dziękuje i powodzenia :*