Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
depresyjnie..


Nie wiem czy dożyję takiego poniedziałku, kiedy poranna waga będzie niższa niż piątkowa. to już mi chyba weszło w krew, że muszę się nażreć na weekend i kropka. I nawet tabletki hamujące apetyt mi nie przeszkodzą. Przez te ostatnie trzy dni wieczorem się obżerałam - cała czekolada gorzka, kabanosy, kanapki ze smalcem., paluszki, ciasteczka, galaretki z cukrem, lody, itp. Dlatego nie dziwi mnie, że waga poszła znów w górę. Dzisiaj 62,6 kg.
I nawet nie byłam aż taka głodna, ale po prostu chciałam się nażreć - mielić coś w gębie. Bo przecież do tego jestem przyzwyczajona, że cały czas coś jem, a tu nagle mi się nie chce? A co nie chce - ja będę jadła i basta!!! MOJA PSYCHIKA JEST POJEBANA. To już naprawdę zakrawa na początki jakiejś choroby- moje teraźniejsze życie obraca się ostatnio tylko w jednym temacie - JEDZENIA. I nic innego się dla mnie nie liczy. Interesuję się tylko tym czy i kiedy mam coś zjeść, a może nie zjeść i tak w kółko. A jak ja nie jestem głodna to przecież są jeszcze dzieci, które też trzeba nakarmić i znów temat jedzenia wraca do mnie jak boomerang.To jakiś koszmar