Znowu przegralam sama ze sobą :( Cos mi sie zdaje, ze potrzebuje silnego kopa, by wreszcie sie wystarczajaco zmobilizowac... Jeszcze wczoraj szlam spac z postanowieniem, ze od jutra.... Same wiecie jak to jest :) Niestety dzisiaj jak tylko poszlam do pracy to tak zachcialo mi sie cebularza... Aby zabic to pragnienie bo w poblizu nie mialam sklepu, by kupic to co chce, to zjadlam praktycznie wszystko co wzielam na caly dzien. A po pracy zamiast zjesc jakas salatke to oczywiscie popedzielam od razu do piekarni i kupilam duuuzego cebularza :( Teraz mam wyrzuty sumienia i poczytalam pamietniki innych czytelniczek, by uwierzyc, ze moge to pokonac, swoja wlasna slabosc i juz dzisiaj jak wroce do domu to pierwsze co zrobie to plan jadlospisu na jutro i zestaw cwiczen.
Aby sie bardziej zmotywowac, to kupie skarbonke do ktorej bede wrzucac po zlotowce za kazdy dzien, w ktorym "leniucowalam" lub sie "objadalam". Za te pieniazki bede kupowac rzeczy na silownie. Chyba dobry pomysl, nie uwazacie? :) Juz dzisiaj wrzuce pierwsza monete...