Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 25 i 26.


Żyję. To znaczy w niedzielę i poniedziałek czułam się wręcz odwrotnie, ale nareszcie znów żyję. Nigdy w życiu nie chorowałam tak bardzo po alkoholu, nawet po ślubie przyjaciółki kilka lat temu, gdzie wypiłam naprawdę pokaźne ilości wódki. Teraz? Załatwiło mnie jakieś 5-6 kieliszków. Potrafię (potrafiłam?) pić, nigdy nie zdarzyło mi się upić w towarzystwie... Aż do niedzieli. 

Od tego rzygania paskudnie popękały mi naczynka w oczach i na twarzy, do tej pory mam lekko zapuchnięte oczy. Aż się wystraszyłam, bo taka reakcja zdarzyła się pierwszy raz. Na szczęście powoli przechodzi. Nie wiem, co tam się stało I dlaczego tak mi zaszkodziło. W życiu już nie tknę mocnego alkoholu. Witajcie radlerki... 

Wczoraj nadal czułam się fatalnie, ale pod wieczór nie wytrzymałam i poszłam na spacer. Było po deszczu, fajnie, rześko i w końcu jednak pobiegłam. 😂 To moje bieganie jest tak wolniutkie i ostrożne, że nawet nie wiem, czy można je tak nazwać, ale niech będzie. Chodzi przecież o ten ruch, chcę zresztą, żeby moje nogi i całe ciało się do niego przyzwyczaiły. 

Dziś mam w planach trening ramion. Mam ohydny cellulit i póki co szczotkowanie na sucho ani magiczny antycellulitowy żel nie pomagają. Treningi jak widać też nie, a może po prostu minęło zbyt mało czasu... W każdym razie chcę mieć ładnie wyrzeźbione ręce, akurat ta część ciała jest dla mnie ważna. 

Jedzeniowo jest okay, nadal jem niedużo. Wprowadziłam do codziennej rutyny poranne szczotkowanie, ćwiczenia, a po wieczornym prysznicu balsam z Eveline. Kupiłam dziś krem Nivea z ureą, bo mimo że skóra po szczotkowaniu jest gładka, to nadal dość sucha. Poza tym siedzę teraz z maseczką oczyszczającą na twarzy. Mam od niedawna takie problemy z cerą, że klękajcie narody. Jak nastolatka. 

Od jutra chcę się zacząć mierzyć. Nie umiem i nie lubię, ale wiem też, że waga nie jest jedynym wyznacznikiem. Niby mam też taką wagę, która pokazuje ilość tłuszczu, mięśni itd., ale ja wiem, na ile te dane są prawdziwe? 

Tak że o, się rozpisałam. Idę zmyć maseczkę, trochę posprzątam. Dziś na obiad burgery z Beyond Meat. Jadłam je swego czasu w Kaiserslautern i były mega, nie do odróżnienia od mięsnych. 

Trzymajcie się, papa. 😊