Nie wiem jak u Was, ale moje silne trzymanie się planu żywieniowego na tygodniu jest bez zarzutu. Natomiast w weekend dostaję jakiegoś małpiego rozumu. W sobotę wieczorem zjadłam kawałek pizzy, 2 kromki białego chleba i 4 drinki. W niedzielę oczywiście to odchorowałam i śniadania nawet nie miałam ochoty jeść, jak się zwlekłam z łóżka o 11 było lepiej. Zrobiłam rosół i pochłonęłam cały talerz, były lody z dzieciakami (o w sobotę przecież też był deser lodowy). Wieczorem planowana kolacja i ... 2 kawałki pizzy, bo znajomy robi pyszne domowe pizze Do tego wcale nie mały kawałek chałwy.
Jak tak wczoraj o tym myślałam, mówiłam sobie, że nic się nie dzieje, jednak gdy o tym piszę widzę, że przegięłam. Konsekwencją tego jest 1 kg więcej na wadze Głupia ja.
Jednak poniedziałek motywuje mnie już sam z siebie. Wstałam ok 6, poćwiczyłam, skoczyłam do Lidla po zakupy, zrobiłam śniadanie do pracy i zdążyłam podjechać na rowerze do roboty (kurcze nie jeździłam cały tydzień). Do czwartku musi być bez zarzutu, bo chciałabym jednak się nie załamywać po stanięciu na wagę
bialapapryka
30 kwietnia 2018, 09:20Znam to ;P
ola05
30 kwietnia 2018, 09:05Mi też nie raz ciężko się powstrzymać jak jestem u kogoś np. w sobotę na grillu. W domu jestem twarda. Nawet słodycze leżą na wierzchu :-) A jak mnie kuszą to chowam do szafki:-) Powodzenia
Fallen95
30 kwietnia 2018, 09:03U mnie burzliwa jest niedziela . Kiedy mama narobi tyle dobrego ciasta . :))
martiniss!
30 kwietnia 2018, 08:55:) fajnie że o tym piszesz :) i fajnie że mimo że się zdarza to tylko w weekendy. Bądź co bądź to 2 dni do 5 :D powodzenia i miłego dnia