No hej:) Dawno mnie tu nie było:) A dzisiaj mamy wtorek, zbliża się południe, mróz taki, że na rynku wczoraj nie było żadnego stoiska:) W weekend mieliśmy chrzcinki naszego Cukierka:) Wszystko wypadło super:) Teściowie nie przyjechali ze względu na focha na swojego syna, cóż...sami sobie wystawiają świadectwo. No ale przynajmniej nie będą obrażeni za to, że przyjęcie po kościele nie było tradycyjną polską posiadówą przy zarciu, gdzie się w gości na siłę pcha pcha i pcha chabas,żeby się popisać swoją majętnoscią:) Było skromnie i elegancko, jedno danie na talerzu, do wyboru roladka z kurczaka lub pieczony łosoś:) A potem trochę słodkości w domu:) Myślę, że dzisiaj tak jest bardziej na poziomie:) Niestety przez to, że piekłam i w domu były słodkości to nie mogłam się im oprzeć:( Na szczęscie zjadłam ich zdecydowanie mniej niż bym zjadła kiedyś:) Chyba:) Ale przez ten weekend to postanowiłam się nie ważyć w tym tygodniu , tylko w przyszłym:) Na śniadania wciąż jem płaki zbożowe z mlekiem i miodem, są sycące:) Obiady staram się robić gotowane lub pieczone, nie smażone:) Kolacja mi przeważnie ucieka, podobnie jak drugie śniadanie. Wodę piję:) Więc nie jest tak źle. Nadal nie podjęłam żadnych ćwiczeń. Nie wiem... ALe jak w niedzielę zakładałam bluzkę, którą sobie na tą okazję kupiłam jakieś 1,5 tyg. wcześniej, to była ciut luźniejsza:) I stara spódniczka też leżała troszkę mniej ciasno:) Dzisiaj przychodzi ksiądz, na zaległą kolędę, bo w czasie planowej nas nie było. Zastanawiam się, czy zostanie na kawe, jak mu zaproponujemy, a jak zostanie to wypadałoby coś upiec, znów...ludzie...tak za mną chodzą pomarańczowe muffinki, puszyste, wilgotne, aromatyczne...może jedną, jedyną, maluteńką... :) Zobaczymy :)