Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Co się odwlecze to nie uciecze...


"Zwlekanie to naturalny morderca szansy na sukces." - Victor Kiam

Postanowiłam sobie dzisiaj rano, że wpis do pamiętnika zamieszczę dopiero po powrocie z basenu. Cóż z tego, że na basen poszłam po godzinie 20... Teraz siedzę przed komputerem, zamiast cieszyć się endorfinami które wytworzyłam sobie płynąc przez pół kilometra (tak, to właśnie było bezwstydne chwalenie się wynikami...). Wszystko to dlatego, że wpadł mi do głowy znakomity pomysł (nawet w mojej głowie brzmi to sarkastycznie...), żeby codziennie dodawać wpis do dziennika. Pisząc to, co chwilę zerkam na zegar, żeby sprawdzić, czy minęła północ...

A teraz z innej beczki, jak to było mówione w jednym z odcinków Latającego Cyrku Monty Pythona, to byłam dzisiaj w perfumerii Douglas na darmowym peelingu kawitacyjnym. Szczerze mówiąc, to zapisałam się na niego tylko i wyłącznie dlatego, że był za darmo (ach ta psychologia gratisów...), ale jestem niesamowicie zadowolona. Skórę mam gładszą i oczyszczoną lepiej niż peelingiem, który stosuję sama w domu. Jeśli ktoś się zastanawia, jaki zabieg na twarz sobie zafundować, to ten na prawdę gorąco polecam.

Z dietą, to nie mam jeszcze specjalnie o czym pisać, ponieważ oficjalne odchudzanie zacznę w sobotę. Nie mogę się już doczekać, a cierpliwość zdecydowanie nie jest moją mocną stroną... Jednak nie mam zupełnego bezdiecia, bo jeszcze przez kilka dni będę u rodziców, a oni i tak się teraz odchudzają, więc ja jestem podłączona do ich jadłospisu...

Chyba zaczynam już popychać bzdury i kompletnie nie mam pomysłu, co jeszcze zamieścić we wpisie. Pomyślę o tym rano...

Pozdrawiam!