In vino veritas, in aqua snitas. (W winie prawda, w wodzie zdrowie.) - przysłowie łacińskie
Dzisiaj był wyraźnie nieciekawy dzień. Choć wiedziałam od tygodnia, że dzisiaj już nie będzie pięknej, wręcz tropikalnej pogody, to dzisiejsze ochłodzenie wzięło mnie z zaskoczenia. Bura pogoda odebrała mi chęci do wszystkiego oprócz leżenia pod kołderką i czytania książki. Mam nadzieję, że jutro będę już działała na wyższych obrotach, ponieważ postanowiłam znowu iść na basen...
Wracając do tematu książek, to mam pozycję zdecydowanie godną polecenia. "Merde! Rok w Paryżu", której autorem jest Stephen Clarke jest błyskotliwą i komiczną opowieścią o perypetiach Brytyjczyka Paula Westa, który zaczyna pracę w Paryżu. Jeśli lubicie angielski humor w lekkim wydaniu, to bez wahania warto wziąć tą książkę pod uwagę. Ja właśnie czytam trzecią już część przygód Paula i muszę przyznać, że każda jest tak samo wciągająca i niesamowicie zabawna...
Zmieniając temat, to miałam definitywnie dzień grzeszków. Pierwszy już wspomniałam. Było to wylegiwanie się w łóżku, zamiast spędzanie aktywnie dnia. Następny to fakt, że zrobiłam dzisiaj tylko około tysiąca kroków, a powinnam była postawić co najmniej sześć tysięcy kroków... Na koniec zostawiłam to, czego nie potrafię szczerze żałować. Wypilam sobie lampkę pysznego białego wina alzackiego (Pinot Gris), które przywiozłam z Francji. Był to pyszny deserek, którym postanowiłam się nacieszyć zanim zacznę dietę. Dla ciekawych, jest to orzeźwiające, lekkie wino, przypominające Rieslinga. Byłam w winnicy, w której zostało ono wyprodukowane i smak od razu przeniósł mnie do Alzacji. Oczami wyobraźni widziałam Wogezy - góry, które przypominają piłki lub baloniki - usiane winnicami i skąpane w słońcu oraz piękne miasteczka, którym intensywne kolory i mur pruski nadają wygląd jak z bajki... Tym pięknym akcentem mowie wam: Do jutra!
Pozdrawiam!