Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jestem padnięta.


Na samym starcie, czyli mniej-więcej na początku lutego, gdy zmieniłam swój jadłospis, czułam fantastyczny przypływ energii. Rano wstawałam wypoczęta, pełna entuzjazmu i weny. Zwyczajowe "kryzysy" w okolicach południa zniknęły jak ręką odjął, nie było zawrotów głowy ze zmęczenia ani ziewania. Byłam wniebowzięta, już samo to, sama zmiana nastroju, nawet gdy nie szły za tym spadki wagi, było dla mnie nagrodą; wiedziałam, że było warto i szła za tym dodatkowa doza motywacji. 

Zaczęłam mając na wadze mniej-więcej 74kg. W sobotę ważenie pokazało 71,7kg. 
2 kilogramy spadku. Niby ładnie... A jednak coś skiepściłam. Coś robię nie tak, bo ostatnie trzy czy cztery dni jestem coraz bardziej zmęczona. Już nie wstaję z chęcią, w robocie jestem skołowana i bywa, że nie mogę się skupić. Czyżby to, co jadłam jeszcze miesiąc temu, nie wystarczało mi teraz? To w ogóle możliwe? Przecież nie jestem ćwiczeniowym maniakiem i tak na dobrą sprawę nie ruszam się więcej niż godzinę dziennie (często krócej, około 40 minut), wątpię, by moje zapotrzebowanie kaloryczne aż tak się zmieniło, a ja się przecież nie głodzę. Wręcz przeciwnie.

A może jednak nie chodzi o pożywienie... może to ta cholerna niepogoda tak mnie dołuje. Ostatnio złapałam się na tym, że siedząc w bezruchu na kanapie gapiłam się w okno z utęsknieniem, z tak nieprzytomnym, głupkowatym wyrazem twarzy, jakbym lampiła się na schnącą na ścianie farbę :P i myślałam nad tym, jak bardzo chcę, by ta szarość wreszcie sobie poszła. Demotywuje mnie, przytłacza.

Na dodatek wczoraj pierwszy raz dodałam do ćwiczeń obciążenie, poskakałam ciut dłużej niż zwykle i... trochę się przećwiczyłam. Tylko troszkę, ale wszystko co powyżej opisane złożyło się razem do kupy i dziś po niecałych 15 minutach treningu po prostu padłam na cycki. Nie jestem w stanie zrobić więcej, nie mogę, nie potrafię, nie chce mi się, nie mam siły. Głowa boli, pulsuje... SPAĆ. 

Aaaaaa szlag by to.
Myślałam, że jeśli zrobię parę zdjęć mojego tłustego sadła, to anty-motywacja mnie napędzi do działania, ale nic z tego :D Po prostu ledwie ruszam ręką.
Zdjęcia pewnie wrzucę (choć jest się czego wstydzić, oooj, jest :(  ), tylko się.... zieeeew... prześpię... najpierw... chrrrr.

  • ButterflyInTheJar

    ButterflyInTheJar

    4 marca 2016, 12:23

    Wiesz, chyba naprawdę jest coś w powietrzu ostatnimi czasy, bo mam dokładnie tak samo jak Ty... Ktoś wspomniał, że być może to wina przesilenia, więc musimy jakoś wytrwać, i oby za jakiś czas było lepiej! ;)

    • Shackles

      Shackles

      4 marca 2016, 12:50

      Mnie wczoraj znajoma też o przesilenie spytała :D Więc faktycznie coś może być na rzeczy!

  • Niesia92

    Niesia92

    1 marca 2016, 19:44

    coś jest w pogodzie, też tak miałam...

  • CherryTea

    CherryTea

    1 marca 2016, 15:26

    ważne żeby się nie poddawać jak jest źle :) U mnie też kryzys jakiś, może faktycznie Ci słońca brakuje? Idź na solarium, weź witaminę D a jak nie pomoże pomyśl, że jak będzie ciepło, trzeba będzie z siebie wszystkie warstwy ubrań zdjąć i odsłonić nadprogramowe kilogramy :D Grunt to w każdej sytuacji znaleźć pozytywy

    • Shackles

      Shackles

      4 marca 2016, 12:52

      Ototo, przetrzymamy to, już wiosna się zbliża wielkimi krokami, powoli zaczniemy ładować baterie ;) Na szczęście chociaż sił fizycznie brak, to motywacja wewnętrzna ma się nieźle :D

  • angelisia69

    angelisia69

    1 marca 2016, 04:22

    duzo osob lapie teraz dola tzw.przesilenie,brak slonca,brak witamin w menu no i siedzenie i nic nie robienie.Ale ty sie ruszasz wiec moze cos z dieta,jakies braki?Zrob tez podstawowe badania krwi i wlasnie na zelazo

  • roogirl

    roogirl

    29 lutego 2016, 19:47

    Ja mam kryzysy zwykle pod wieczór. Czekamy na fotki. Pzdr.

    • Shackles

      Shackles

      29 lutego 2016, 20:05

      Pewnie już wtedy z całego dnia spływa wszystko wieczorem... ;) Pozdro!

  • .Rosalia.

    .Rosalia.

    29 lutego 2016, 18:35

    No jeżeli jesteś zmęczona, to faktycznie coś jest nie tak... I jedyne co mi na chwilę obecną przychodzi do głowy, to za niski poziom żelaza we krwi.

    • Shackles

      Shackles

      29 lutego 2016, 19:18

      Hmm, to cenna wskazówka, dziękuję. W następnych dniach skupię się bardziej na mikro-, nie tylko na makroelementach. Zresztą to tylko do czasu aż dostanę profesjonalny jadłospis, wiem, że teraz trochę ryzykuję, mimo wszystko... :/

    • Shackles

      Shackles

      29 lutego 2016, 19:21

      PS. Czy to by tłumaczyło mój dzisiejszy smak na gorzką czekoladę i kakao? :P Może to jakaś poszlaka jednak? :D

    • .Rosalia.

      .Rosalia.

      29 lutego 2016, 19:36

      Nie wiem, czy to tłumaczyłoby.. ale wiem, że jak brakuje żelaza czuje się zmęczenie - ja tak miałam przez 2 miesiące i okazało się, że mam anemie..

    • Shackles

      Shackles

      29 lutego 2016, 19:40

      Szperam dalej, szperam. Dobry kierunek mi podpowiedziałaś, dziękuję jeszcze raz. Więcej objawów się zgadza. "Masz"... to znaczy, że ciągnie się za Tobą nadal? :<

    • .Rosalia.

      .Rosalia.

      29 lutego 2016, 20:04

      Dowiedziałam się o tym całkiem niedawno, więc jestem w trakcie kuracji... Ale znowu zaczynam czuć takie zmęczenie, więc prawdopodobnie znowu będę musiała iść na badanie krwi..