Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ogarnąć się w końcu


Żarcie, żarcie i jeszcze raz żarcie...może w końcu wystarczy. Czuję sie jak spaślak, twarz napuchnięta, drugi podbródek, brzuch wywalony...MASAKRA! Do października pasuje coś ok 72 kg (taka jest moja wymarzona waga, byleby ją tylko utrzymać jak juz do niej dotrę) czyli ok 14 kg do zrzucenia. Okres genialny, bo przecież wakacje, ruch, ruch i jeszcze raz ruch. Właśnie doszłam kilka dni teumu do tego, że im dalej postępuje moja edukacja tym mniej się ruszam i bardziej tyję. Dawniej jadłam nawet mniej zdrowo a waga utrzymywała się w granicach do 73 kg- ale w gimnazjum nie było WF na którym bym nie ćwiczyła i nie dawała z siebie wszystkiego. Gry zespołowe to zdecydowanie moja ulubiona forma sportu, ale kurczę...teraz z taką wagą mam kompleksy na boisku, trzymam się na uboczu i tak popadam w błędne koło.     

Narazie do końca czerwca coś ok 82 byłoby OK. Sesja w pełni....ciężko wygospodarować czas na jakąś siłownię czy coś. Póki co małymi kroczkami muszę zmienić dietę.