Machanie kijkiem zaliczone. Bardzo jestem zadowolony z dzisiejszego dnia. Plan treningowy w pełni wykonany.
Tatsu leżał na pobojowisku czując jak umiera rozpadając się na malutkie kawałeczki. Ostatkiem sił zebrał myśli, a potem je wyciszył. Zapadł w głęboką medytację. Emocje znikły, myśli się uspokoiły. Poczuł, że umysł nabiera mocy. Skierował tą moc na swoje ciało – z olbrzymim wysiłkiem powstrzymał rozpadanie się ciała – odbudował je, nieco lepsze i silniejsze. Kiedy poczuł w sobie tą siłę która rozpierała jego ciało odetchnął głebiej i otwarł oczy.
Powoli usiadł, potem uklęknął na jedno kolano, po czym wstał z kataną w jednej ręce i mempo w drugiej. Schował katanę do saya. Rozejrzał się po okolicy. Nieopodal niego unosił się dym. Wiedział, że to demon umierał, pokonany przez młodego samuraja mentalnie. Samuraj pewnym wzrokiem rozejrzał się po pobojowisku, zobaczył ciężko rannego samuraja w szkarłatnej zbroi, którego pokonanie zbudziło w nim demona. Powoli podszedł. Zaproponował pomoc, w sercu będąc gotowy zaoferować swoją przyjaźń. Szkarłatny samuraj jednak odrzucił pomoc, wolał powoli się wykrwawiać niż przyjąć pomoc od kogoś kto pozwolił sobie na nie kontrolowanie swoich demonów.
Tatsu jeszcze raz z żalem popatrzył na niegdysiejszego przeciwnika – jeszcze raz zaproponował pomoc i opiekę – Szkarłatny samuraj odmówił. Młody samuraj wzruszył ramionami, posmutniał, założył mempo, otrzepał się z kurzu i nie spoglądając już na dogorywającego demona i ciężkorannego Szkarłatnego Samuraja ruszył swoją drogą z bólem i pytaniami w sercu. Bolało go to co się działo z pokonanym samurajem i to, że nie mógł w żaden sposób mu pomóc, bolał go również odrzucony dar serca. Uszanował jednak wolę pokonanego. Odszedł.