Wczoraj trochę zaszalałem. Wciąłem ileś tam ptasich mleczek i spoko pierogów z mięsem. Niezbyt dobrze, ale głodny byłem jak wilk. Dziś już grzecznie i mam nadzieję, że zostanie tak do końca tygodnia.
Wczoraj też byłem na treningu słowian (także wybaczam sobie trochę te ptasie mleczka i pierogi). Ponieważ ostatnim razem otarłem sobie rękę o tarczę i nie mogłem z nią trenować, to wczoraj strzelałem z łuku. Dwie godziny strzelania - rewelacyjny relaks. Wprawdzie dla odmiany cięciwa posiniaczyła mi przedramię, zanim nauczyłem się je prawidłowo ustawiać, ale zabawa była przednia. Myślę teraz jak połączyć te dwa rodzaje treningów. Koncepcje są dwie: albo jeden trening łuk, a drugi miecz i tarcza, albo pół treningu miecz i tarcza, a druga połowa łuk - przetestuję ten trening mieszany za tydzień. :)
fitball
14 czerwca 2018, 17:08oo pierogi z mięsem, zjadłabym chyba
Sheng2
13 czerwca 2018, 11:11Też uwielbiam i niestety nie potrafię mu się oprzeć :)
Ta-Zuza
13 czerwca 2018, 09:56Ptasie mleczko, cytrynowe...mmhmm Rozmarzyłam się:)
Zmienicsiebie2018
13 czerwca 2018, 07:54Slowianie ptasiego mleczka nie jedli ;) bierz z nich przyklad. Pierogi mozna wybaczyc.
Sheng2
13 czerwca 2018, 08:21Aż tak ortodoksyjny nie jestem ;) Dobre ptasie mleczko nie jest złe :)
Zmienicsiebie2018
13 czerwca 2018, 08:23No nie jest, ale w nadmiarze odklada sie tam gdzie nie powinno i zostaje na dluzej.