Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
wracam! i perpetum mobile szczęśliwości :)


Dobry wieczór kochane!

Postanowiłam do Was wrócić. Postanowiłam tak 5 minut temu i już jestem. Moja waga cały czas w miejscu, stoi uparta choć pewnie wymiary się pozmieniały, ale! to się nadrobi :). Za to dużo mi się pozmieniało w głowie, tyle mi się pozmieniało że czacha dymi! (smiech) ale to i lepiej, już tylko się lekko żarzy i dogasa, na spokojnie, już stabilnie i to najwyższy czas żeby działać dalej, żeby czymś się zająć, żeby się nie nudzić, żeby się ogarnąć, coś osiągnąć i sprawić sobie nagrodę po osiągnięciu celu.

Po ogarnięciu podstawowych spraw życiowych cały czas mnie coś męczyło żeby zmienić ... coś ... cokolwiek.... zmieniłam fryzurę i jak to powiedział kolega z pracy: jak kobieta zmienia fryzurę to zaraz zmieni całe swoje życie ... i w sumie?? czemu nie!!! kiedy zmieniać jak nie teraz? jak będę po 60? nie ma takiej opcji! cały czas coś się u mnie dzieje a teraz nic.... no właśnie jak to? jak to nic? jak tak można? a no nie można! no więc plan jest prosty odchudzanie ... schudnę to będę czuła się lepiej ze sobą ... jeśli będę się ze sobą czuła lepiej to będę miała więcej energii ... jeśli będę miała więcej energii to będę mogła ją poświęcić na bliskich ... jeśli będę poświęcać więcej energii bliskim to mnie w jakiś sposób docenią co z kolei sprawi że znów się poczuję lepiej ... i kółeczko się zamyka, normalnie odkryłam perpetum mobile szczęśliwości! (smiech) no i w końcu trzeba się w lecie wcisnąć w szorty a dupa jeszcze zimowa :p.

Teraz tylko zostało mi zdecydowanie w jaki sposób chcę osiągnąć cel? dieta? ćwiczenia? motywacja? tak tak tak! tylko jaka dieta? jakie ćwiczenia i kiedy? i skąd motywacja? no więc tak, od końca:

- motywacja: oczywiście wizja lata w sukienkach i szortach jest dość zachęcająca a dodatkowo wymyśliłam sobie że po uzyskaniu celu zrobię sobie tatuaż

- ćwiczenia: wracam do tego co dawało efekty, ćwiczenia na tyłek 15 minut i na brzuch jakieś 10 minut, tyle czasu znajdę zawsze więc nie powinno być problemu a dodatkowo w zależności od czasu i sił, coś się wymyśli

- dieta: i tu mam największy problem, ogólnie z przestrzeganiem diety raczej problemu nigdy nie było ale samo przygotowanie jej, liczenie kalorii i szukanie przepisów zawsze zajmowało mi dużo czasu a nie chcę go tracić więc pomyślałam o diecie vitalii, efekty widać są ale mam jednak pewne wątpliwości, czy będzie mi odpowiadała? czy dam radę? czy lepiej brać na miesiąc czy może na 2? wcześniej też można było sobie wybrać coś tam jeśli chodzi o dietę a teraz tego nie widzę - może źle patrzę :p, ale jeśli to dopiero po wypłacie, nie ma co szastać kasą na koniec miesiąca :p 

Coś polecacie? coś radzicie?

Miłej nocki! ;)

  • RedTea

    RedTea

    26 lutego 2016, 16:28

    czesc! ja bym na razie sprobowala samej, zobaczysz jak Ci idzie, moze uda CI sie nie kupowac diety i dasz rade to ogarnac po swojemu? no i duuuzo ruchu :)

  • angelisia69

    angelisia69

    25 lutego 2016, 13:37

    nie polecam nic konkretnego bo kazdy ma sposob na siebie,ty najlepiej powinnas wiedziec co ci sluzy i co cie pcha do dzialania.Moge tylko od siebie dodac,zebys nie rzucala sie na gleboka wode,a stopniowo robila male kroczki.Rozpisz plan na punkty a potem na podpunkcicki i codzien staraj sie choc jeden maly podpunkcick realizowac.zobaczysz jaka to bedzie frajda.Powodzenia

  • spelnioneMarzenie

    spelnioneMarzenie

    25 lutego 2016, 06:38

    mozna wykupic diete na miesiac jak bedzie ci sluzyc to przedluzysz ;-) trzymam kciuki kochana :)