Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Infantylny strach o oczach potwora


Doszłam ostatnio do wniosku, że tak naprawdę są dwa powody, które stoją mi na drodze do zrzucenia wagi - lenistwo i strach. O lenistwie napiszę kolejnym razem, a teraz rozłożę mój strach na czynniki pierwsze.

Tak, to uczucie jest durne. Jest to bowiem strach przed głodem. Łatwiej byłoby mi stanąć na rzęsach niż przeprowadzić jednodniową głodówkę z sukcesem. Nie wiem gdzie w moim organizmie znajduje się ten pstryczek, który wyłączy głodo-sensory, ale oddam pół królestwa i rękę księżniczki temu, kto zdradzi mi miejsce pobytu tej kanalii.

Wyobraźcie sobie piękny słoneczny dzień - Kasia wstaje rano i postanawia się dzisiaj troszkę przegłodzić. Troszkę niepodojadać - tak jak Dr Mosley zachęca. Rano zanim się do końca obudzi, dojedzie do pracy i tam się rozkręci to jakoś idzie, caly jednak czas ma gdzieś z tyłu głowy świadomość "dziś niedojadasz, nie myśl o jedzeniu, nie myśl, o jedzeniu, nie myśl o jedzeniu, wcale nie jesteś głodna, nie chce ci się jeść AAAAAAAAAAAAAA MUSZĘ COŚ ZJEŚĆ!!!!!!!!!" I wtedy się zaczyna.

Nie pomaga kubek herbaty, nie pomaga duża ilość wody. Momentalnie robi mi się niedobrze, zaczyna mnie boleć głowa, a poziom agresji rośnie w ciągu ułamka sekundy wykładniczo. Dr Jekyll zamienia się w Mrs Hyde'a i nie ma zmiłuj - jedzenie musi być, inaczej otoczenie doświadczy katastrofy.

Nietrudno jest zgadną, że oczywiście w moich zakamarkach znajduję coś do jedzenia i zaspokajam głodziada. Tylko że co mi z tego, skoro wtedy zaczyna mi się robić niedobrze z powodu wyrzutów sumienia?! Nie wiem jak tą przeszkodę ugryźć..... Koleżanka mi ostatnio podpowiedziała, żebym na takiego głoda miała w szafce zupki typu gorący kubek - bo to nie jest specjalnie kaloryczne, za to skutecznie hamuje poczucie dzikiego głodu - co o tym sądzicie? Help, don't leave me....
  • evanka

    evanka

    8 października 2013, 00:27

    E... Nie jestem fanką głodzenia. Też sama na głodówce długo nie wytrzymam... Nie podjadać- pewnie, ale nie głodzić się! Ja mam tak, że po prostu muszę coś sobie chrupać od czasu do czasu. Polecam ogórki, melony, inne wodniste warzywa albo owoce. Prawie sama woda, prawie żadnych kalorii, a jednak chrupie, więc nie jest to zapychanie herbatą... ;) Mnie pomaga. (jak na razie)