Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
i kontynuując...- odn. wydarzeń z 1.10.2011....


Jak się mają wydarzenia z wtedy do dnia dzisiejszego, pomijając to, że z Tolą jest ok- to ze mną chyba nie jest... czuję się tak, jakbym była schowana głęboko w swoim ciele i na nic nie miała wpływu, ani na nic nie miała siły... Przede wszystkim znów mam depresję... no cóż- to chyba już nie minie... mam to od 10 roku życia... depresja odchodzi i powraca... im więcej problemów- tym silniejszy atak... a teraz jest okropnie... nic mi się nie chce, na nic nie mam wpływu... jedyne co robię to siedzenie przy kompie (w lepszy dzień mogę się zmusić do  nauki greki), opiekuje się psami i oczywiście zrobię obiad... na całą resztę nie mam siły... ani na rozkręcanie biznesu, ani na odchudzanie... ani tym bardziej na ćwiczenia... a moja powieść?... ech... ledwie mam parę stron... staram się pisać konstruktywnie, bo zamysł powieści jest ciekawy, ale kiedy mam pomysł- zwyczajnie brakuje mi słów...- kolejna wina depresji. Czuję się jak darmowa pomoc domowa. Wszyscy przyzwyczaili się, że ja zrobię to, zrobię tamto... a ja nie umiem odmówić, chociaż bardzo chcę... codziennie płaczę, bo mam tego dość... usługiwanie rodzicom... mam 26lat a czuję się jakbym miała 13... Dlaczego nie mogę odmówić? mam kuzynkę, samotną matkę, która postanowiła żyć tylko "dla siebie" i nie liczyć się z innymi- to do niczego dobrego nie prowadzi. Nie chcę być taką osobą jak ona... Ale nie chcę też być służącą. Nie mogę ułożyć dnia po swojemu i normalnie się uczyć, bo już mówią, że marnuję czas a w domu jest "syf"... nie mogę tego znieść... a teraz jak Tola prawie umarła nie wiem czemu jestem jeszcze bardziej przytłoczona... Przyznam się wam- czasami wspomagam się lekami, żeby nie oszaleć... kupuję w aptece jakieś ziołowe leki uspokajające i łykam 2 na raz, bo zdarzają się dni, kiedy mogłabym normalnie kogoś zabić... to jest taki jakby atak szału, którego nie mogę powstrzymać... a najgorsze jest to, że czuję i wiem gdy się zbliżają i nie potrafię ich powstrzymać, chyba, że zdążę łyknąć te tabletki i zacisnąć zęby...
 Muszę wytrzymać, bo to wszystko skończy się dopiero, kiedy się przeprowadzę na piętro domu, które jeszcze się buduje... to pewnie na wakacje będzie... ech... 

 wiecie czego mi szkoda? swoich ćwiczeń, 6waidera... ćwiczyłam przez wakacje, stosowałam dietę i schudłam 3kg (czego nie zaznaczyłam na wykresie tu) te 3kg spadły w 2 miesiące... a potem przyszła deprecha i nadrobiłam je znów w 2 tygodnie:( i wszystko poszło na marne... :(  
  • dietasamozuo

    dietasamozuo

    11 października 2011, 13:08

    ech, depresja, trudna sprawa... ale nie poddawaj się - wiesz, że potrafisz zrzucić kg, 'zmusić' się do ćwiczeń :) powodzenia!