Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Cenię szczerość, kocham zwierzęta, hoduję rośliny owadożerne. Słucham rocka, jeżdżę na woodstock, uczę się starogreki i jestem pozytywnie zakręcona:) Razem ćwiczy się raźniej a trzymanie diety idzie łatwiej:) Grunt to wsparcie:) Popiszemy?

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 25260
Komentarzy: 73
Założony: 23 września 2010
Ostatni wpis: 13 sierpnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
sivuha

kobieta, 39 lat, Krosno Odrzańskie

160 cm, 61.40 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: jeśli uda mi się schudnąć- utrzymać wagę! nie ulegać pokusom!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 sierpnia 2014 , Skomentuj

Zaopatrzyłam się w nowy centymetr. Wykonałam pomiary.... i nie- wcale mi się nie wydawało:)straciłam kilka centymetrów:) (i schudłam 1 kg, ale nie chciałam wpisywać wagi bez pomiarów:)   ) ależ byłam "napompowana" tym nie zdrowym żarciem:) Udało mi się wcisnąć w moje ukochane czarne jeansy!- od pewnego czasu leżały w szafie- pupa by weszła... ale łydki nie:( teraz to co innego:) jaka to ulga, że znów mogę chodzić w ulubionych ciuchach:) jeszcze trochę i będę mogła kupić coś w mniejszym rozmiarze, oj, jak się cieszę!

Rodzina powoli zmienia nastawienie co do mojej diety. Już nie słyszę "umyj podłogi, to będziesz mieć trochę ruchu"... wczoraj podcięłam włosy, dziś je zafarbuję, ponadto mój brzuch już się tak "nie wylewa" spod t-shirta, ponieważ zaczęłam się w końcu ruszać i usłyszałam, że w końcu wyglądam jak człowiek, bo wcześniej wyglądałam "jakbym potrzebowała pomocy" (????) albo jak w ciąży (to fakt, muszę przyznać i było mi wstyd za ten mój wielki brzuch, który nosiłam prawie całe życie) teraz i fizycznie i psychicznie czuję się lepiej- to tylko 4 dni ćwiczeń, 3 dni na diecie (no i tydzień przygotowania przed dietą) a przestałam odczuwać notoryczne zmęczenie i brak chęci do życia. 

(oczywiście brzuch się nadal "wylewa" i jeszcze długo będzie, ale zmieniła się jego "twardość" i kształt, a to już wiele (przynajmniej dla mnie)

Mam wrażenie, jakbym "uratowała się przed strasznym losem"- ponieważ wiem, co powiedział mi lekarz, czyli jaka byłaby jakość mojego życia, jeśli w nie wprowadziłabym w nim zmian. Tak więc, życzę Wam wszystkim, byście poczuły (poczuli) się tak samo świetnie i optymistycznie, jak ja w tej chwili. A jeśli ktoś z Was zwątpił- nie poddawajcie się. Każdy może się potknąć, ale grunt to podnieść się i powoli dążyć u zamierzonym celom. Każdy z Nas może je osiągnąć!!!!! Do boju:)

12 sierpnia 2014 , Skomentuj

Znalazłam siłę, by się ruszyć. Wykonałam trening i jest mi o niebo lepiej. 

P.S. Wyjaśnienie dla pewnych osób- nie popieram głodzenia się, treningów bez opamiętania, głodowania a potem napychania się wieczorem słodyczami czy czegoś podobnego, i oświadczam, że jestem wielce daleka od takich rzeczy. Korzystam z diety Vitalii, treningu fitness oraz planu ćwiczeń, z którego jestem zadowolona.

Proszę nie odczytywać reakcji mojego organizmu na wysiłek fizyczny jako tego, że "najpierw katuje się treningiem a później będzie płakać"- ponieważ nie jest to zgodne z prawdą. Mój organizm reaguje w ten sposób ze względów zdrowotnych, o których pisać nie mogę i nie zamierzam. Dodatkową kwestią jest niewłaściwy styl życia, nie uwzględniający wystarczającej dawki ruchu ani ćwiczeń.

Zdrowy styl życia powinien uwzględniać prawidłowo zbilansowaną dietę dostosowaną do płci, wieku, stanu zdrowia oraz do aktywności fizycznej. Powinien ponadto zawierać taką dawkę codziennej aktywności fizycznej, by móc utrzymać organizm w zdrowiu- np: jeśli codziennie będziemy spędzać czas w łóżku po  15 h na dobę przez kilka lat- jak to wpłynie na nasze mięśnie, stawy, produktywność... ale też odwrotnie- jeśli nie będziemy się zdrowo odżywiać a będziemy ćwiczyć za dużo- albo doprowadzimy organizm do stanu wyniszczenia i odwodnienia (albo śmierci) albo najlżejszym skutkiem będzie po prostu kontuzja. To oczywiście bardzo przesadzone przykłady, ale napisałam tak specjalnie, by ukazać różnicę. 

tak więc kochane- zbilansowana dawka ruchu potrzebna jest każdemu człowiekowi!!

zdrowe odżywianie- czyli- nie "niejedzenie", , ale zróżnicowanie pożywienia, "zgodne z piramidą"- pozwoli dostarczyć organizmowi niezbędne mikro i makroelementy, witaminy, sole mineralne, niezbędne tłuszcze, węglowodany i białka!! To wszystko jest nam niezbędne by utrzymać zdrowie!

(gdyby np: żelazo nie było potrzebne organizmowi- nikt nigdy nie miałby anemii... a jednak są ludzie, którzy i pół życia nie mogą się z niej wyleczyć.

(co jak co, ale z technikum żywienia jeszcze cokolwiek pamiętam... uprzedzając kolejne pytania- diety nie ułożyłam sama, ponieważ chciałam, by była obiektywna. Tak samo jak np: psychoterapeuta nie powinien diagnozować siebie, tak samo dietetyk nie powinien układać diety sobie- przynajmniej takie jest moje zdanie)

miłego popołudnia

12 sierpnia 2014 , Komentarze (2)

Waga pokazała mały spadek masy ciała:) 

Wybaczcie, ale chyba napiszę coś później- nie mogę zebrać myśli jakoś... czuję się zmęczona mimo, że jest po 12 a wstałam o 9... czuję się tak, jakby był wieczór i miałabym iść spać... prócz tego czuję każdą część mojego ciała przez to rozciąganie i pilates.

Na dziś zaplanowano mi trening, oj ciężko to widzę, ale chyba zrobię tak, że wykonam ten trening i tylko trening, jutro odpocznę i nie będę ćwiczyć, w czwartek znów trening i potem będzie fitness... muszę koniecznie zrobić przerwę, ponieważ ja nigdy w życiu nie wykonywałam celowo ćwiczeń- wf w szkole na których ćwiczyłam można policzyć na palcach... 

ok... zgubiłam myśl napiszę później...

p.s. co do diety- to jest ok. Posiłki mi wystarczają i odczuwam troszkę głód, ale przed posiłkiem i jest to głód lekki czyli ok:)

11 sierpnia 2014 , Komentarze (3)

Poprzestawiałam sobie posiłki w diecie, by zakupy były tańsze a użycie produktów wydajniejsze:) Jestem taaaaka zadowolona:) mniam! właśnie jestem po obiadku. polecam przepis "Ryba pieczona w pergaminie z surówką":) 

Później, wieczorkiem, przed kolacyjką mam zamiar wykonać stretching I. Wczoraj zrobiłam Pilates I i bardzo, ale to bardzo mi się spodobało:) byłam rozciągnięta, zrelaksowana i czułam się bardzo dotleniona:) chyba, o to chodzi w tych ćwiczonkach:) 

dziś rano ważyłam się i waga pokazała 62,5, ponieważ od kilku dni przestałam się w końcu "napychać". Chyba pierwszych kilka kilo spadnie mi lekko, ponieważ są one wynikiem zera, ale to absolutnego zera ruchu i napychania się do granic możliwości (i piciem hektolitrów gazowanych płynów) (aż mi się rozstępy na brzuchu zrobiły)- rozumując logicznie- jak przestanę się napychać- a więcej się ruszać- organizm zacznie spalać normalnym tempem i pewnie uda mi się schudnąć do 58... później będzie trudniej. Ale będę walczyć:) 

Udało mi się dostać peeling cukrowy i płyn micelarny z garniera. Mimo, że peeling nie jest taki, jak chciałam- i tak jestem zadowolona, ponieważ ładnie pachnie, a poza tym moja skóra potrzebuje peelingu. Wieczorem go wypróbuję ciekawe jak to "tutti frutti" się sprawdzi:)

A... i piję wodę:) 

9 sierpnia 2014 , Komentarze (3)

Wczorajszy dzień nie do końca był taki "zdrowy"- skusiłam się na czteropaczek na spotkaniu ze znajomymi- i zrobiłam to rozmyślnie- po kilku łykach pomyślałam: omg, jakie to ciężkie picie! poczułam się tak, jak czuję się podczas np: jedzenia rzeczy, które nazywam zapychaczami, np: zwykłe pszenne pieczywo- ono sprawia, że czuję się "zamulona"- nie potrafię tego wytłumaczyć...

Tak więc wczoraj powiedziałam bye piwu:) tak jak jakiś czas temu chipsom- jakiś miesiąc temu, i zwykłemu pieczywu- jakiś tydzień temu.

Dziś- już zdrowo:)

na śniadanko- 3 kromeczki suchego żytniego pieczywa, ciut margaryny (ale posmarowałam cieniutko- tylko troszkę, i do tego 1 plasterek polędwicy z warzywami jbb (moja ulubiona wędlinka) i 1 plasterek pasztetu w plasterkach (bardzo dobry w smaku) do tego herbatka (niestety słodka, ale to z powodu poprzedniego wieczoru- słodka gorąca herbata pomaga mi rozruszać żołądek)

przekąska- 4 ciasteczka (takie malutkie, 2cm chyba mają) midi wielozbożowe, pomarańczowe,

obiad- około 300ml zupy pomidorowej z makaronem i 1 ugotowane w zupie skrzydełko z kurczaka

przekąska- 4 ciasteczka midi- no nie mogłam się od nich oderwać!!, 

arbuz- 1 kawałek 

kolacyjka- sałatka ze składników

sałata krucha- 8 listków (są różnej wielkości, i są to 3 gatunki- można to kupić w biedronce za 2,99- 3 sałaty w doniczce:)  ) , 

pomidorki koktajlowe 6szt, 

rzodkiewka- 1szt

szczypiorek

żółty ser (tylko troszkę!), 

1 plasterek pasztetu w plasterkach,

2 łyżki jogurtu naturalnego Tola

przyprawy (vegeta, pieprz czarny, papryka słodka, czosnek granulowany)

Sałatka wyszła przepyszna i kolorowa (nie mogę wstawić tu zdjęcia, ta opcja u mnie nie działa- zdjęcie tej sałatki jest w moich albumach, w albumie "jedzonko". (dobrze, że mogę dodawać zdjęcia do albumów chociaż)

Okazało się wczoraj, że mój ukochany zwalił na mnie zapłacenie naszych wspólnych długów. Kłóciłam się, ale potem pomyślałam- ok, niech ci będzie. Oby twoje postępowanie kiedyś do ciebie wróciło egoisto. Tak więc w zamian za orbitreka (bye bye ;(  ) kupiłam sobie przez internet dziś wagę dietetyczną:) bo wagi żadnej (prócz takiej łazienkowej) u nas w domu nie ma- jest jedna stara, plastikowa, nieelektroniczna, ale nie działa dobrze, tak więc się nie liczy. Zdjęcia nie działają, ale możecie wrzucić w google jej nazwę: Waga z analizą kalorii Clatronic KWA 3115- miałam początkowo kupić wagę adler, ale w tej Clatronic spodobało mi się, że są tam na stałe zamontowane kody, więc nie trzeba latać z kartkami i szukać jaki to był kod:) tutaj są one pod ręką:) tak więc nie będzie sytuacji że pomyślę " a dobra, nie będę sprawdzać kaloryczności tego czegoś, bo nie chce mi się lecieć szukać kodów...."po prostu zważę o tak, bez kodu"- oj nie ma tak:) mówię mojemu lenistwu STOP! HALT! BYE BYE!!

OD TERAZ CHCĘ BYĆ FIT A NIE FAT

8 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Dieta w opracowaniu. Wybrałam nową smacznie dopasowaną, ćwiczenia, fitness i plan motywacyjny na 3 miesiące :) jeśli uda mi się chudnąć w tempie 0,9 kg/ tydzień- powinnam dojść do wagi docelowej:) jeśli będzie trzeba- wykupię jeszcze tydzień.

Największy problem będę mieć z cardio- trzeba było koniecznie wybrać jedną z opcji a ja ani biegać nie mogę, ani nie mam żadnej z maszyny... Mam oczywiście rower, ale wolałabym ćwiczyć w domu... Pozostaje mi- albo zamiast biegania- szybkie chodzenie w takt muzyki- szybkiej oczywiście- mój ukochany rock i metal na pewno się sprawdzi, 8km trasy powinno chyba wystarczyć heh, albo będę jeździć na rowerze...

Teraz podwójnie, potrójnie, itd żałuję, że nie udało mi się z tym orbitrekiem- problem by się rozwiązał. Trudno- jakoś trzeba sobie radzić:)

Jestem ciekawa treningu Pilates I, który mam już dostępny... :) takie rozciąganie mi paaasuje:) to chyba to, czego mi potrzeba na początek, by się rozruszać.

p.s. gdy wypełniałam dane do treningu- musiałam zrobić kilka testowych ćwiczeń i wynik wpisać w okienko- ile pompek, brzuszków, pajacyków i przysiadów. Zrobiłam tylko kilka a mam zakwasy w udach!! omg... heh skoro po kilku ćwiczonkach mam zakwasy- co to będzie po treningu?? echhhh....

8 sierpnia 2014 , Skomentuj

Nie kupiłam jeszcze diety- tzn: zaczęłam wybierać, ale prawda jest taka, że pomiary- wykonuję. Ale wagę to ostatnio przy wykupieniu konta plus wpisałam na oko. Postanowiłam więc rozpocząć misję "szukanie wagi"- jedyną wagą u mnie w domu jest stara szklana waga rodziców- poszłam jej szukać. Okazało się, że od dawna leży nie używana w piwnicy. Na szczęście miała w sobie starą baterię (tę okrągłą a jest ich 300 typów chyba). Wzięłam ją i poszłam na rynek kupić nową (kupiłam 2 na wszelki wypadek) i waga działa- "cycuś glancuś"- jak nowa:) heh Zważyłam się. I co- nie ważę 65 a 63 (tzn 62,9 ale zaokrągliłam) gdzieś zagubiła mi się jednak miarka, więc w "pomiarach" wpisałam nową wagę, ale pomiary są z przed kilku dni- aż tak baardzo aktywna nie byłam, żeby coś się super zmieniło, tak więc można uznać, że są wiarygodne. Oczywiście, będę tej miarki szukać, bo na bank gdzieś "leży i się śmieje" :) 

apropos poprawy humoru- okazało się, że u mnie w mieście można kupić stewię:) SZOK, (mieszkam w małym mieście, tak więc nie wszystko można tu dostać.) Amarantus też jest (a uwielbiam go!!- można go dać do wszystkiego- od kotletów po jogurty:) heh )

Nie kupiłam tej stewii- wybiorę się po nią jutro, ponieważ jest dość droga (to raz), ale używa się jej mało, więc nie ma tragedii; a po drugie to były 4 różne produkty- postanowiłam sprawdzić najpierw je w internecie, wybrać i dopiero kupić- tak by nie żałować, że nie ten produkt kupiłam.

A jeśli o orbitrek chodzi- to chyba na razie odpuszczę- będę ćwiczyć z Vitalią i chodzić na jezioro, póki mogę (póki dni są długie i nie ma śniegu)- do jeziora u mnie prowadzi ścieżka rowerowa (do końca roku mają tam światło zamontować- jak ktoś będzie szedł, to się samoczynnie będzie zapalać), a odległość od domu do jeziora to około 4km, tak więc 8km- na trening póki co- w sam raz:)

pewnie jeszcze coś napiszę, więc póki co uciekam:)

pozdrowionka!

8 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Nosz kuuuu!!!!! ********* !!!!!!!!!! (i niezliczona ilość gwiazdek, która wyraża jak jestem zła) Skończyła się aukcja z tym moim orbitekiem. Był tak tani że aż dziw- 400zł, miał mnóstwo bajerów (taki tani, bo z "wystawy" i ciut poobdzierany) zalicytowałam. A że mój Z. był na nocce w robocie to co- jak zwykle- ja zarywam noc przy kompie. Położyłam się o 3 nad ranem i co najgorsze- nawet nie spałam tak zupełnie jak przyszło powiadomienie, że mnie przelicytowali (na komórkę), i nawet taka myśl mi przez głowę przemknęła, ale pomyślałam- a co tam- ten sprzęt jest wystawiany chyba 3 raz i nikt go nie kupił, więc kto mnie przelicytuje... tak więc spałam sobie. Wstałam o 10 i ku zdziwieniu i wkurzeniu odkryłam, że przelicytowano mnie o 5!! marnych złociszy! och czemu nie ustawiłam sobie maximum kiedy licytowałam? trzeba było wpisać 600! taka jestem na siebie zła że szok!!!!!!!!!!!!!!!! 

Ponadto- przyszły "fundusze" :) i mi obcięli to, co mi się należy o jakieś 400zł, no co za dziabongi!!!!!!! nie wiem czy mój orbitrek nie pozostanie w sferze marzeń- drugiej takiej okazji nie znajdę, a chciałabym kupić sprzęt elektromagnetyczny a nie magnetyczny... (może być używany, obdarty, który trzeba podregulować- byle sprawny. 

Jeszcze 1/3 tych funduszy trzeba oddać rodzinie- muszę pomóc:(, spłacić trochę długów, bank... dietę vitalii to na bank kupię, właśnie się do tego zabieram powoli:) (chociaż to jedno muszę dla siebie zrobić, a co!!... chciałam jeszcze wagę dietetyczną kupić- taką tanią,(ale teraz to już odpada)... no i ten orbitrek...- tak wiem, dużo tego- ale prawda jest taka, że ostatni raz kupiłam coś sobie, jak jeszcze pracowałam w niemczech, czyli...w styczniu? a tak- ani ciuchów, ani kosmetyków! dopiero teraz wpadły mi jakieś finanse, które mogę przeznaczyć na coś innego niż jedzenie i rachunki (chociaż w części)

a poza tym- mój man kupił sobie "giwerę",  to ja też coś sobie fundnę- 1 jedyny raz w tym roku:) A CO:)

7 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

... nom:) a ja właśnie taki mam:) ciekawe jak to z realizacją będzie. W każdym razie staram się zaopatrzyć w różne rzeczy, które pomogą mi ten upragniony cel osiągnąć:) Wpadłam na znakomity pomysł:) Skoro jestem leniuchem nad leniuchy- ponad połowę życia przesiedziałam bez ruchu, muszę mieć coś, co pomoże mi się rozruszać. A że mam tendencje do odkładania różnych rzeczy na potem, chciałabym, żebym nie miała możliwości narzekania, że nie poćwiczę bo "za zimno, ciepło, pada, grzmi, wieje, sypie czy co tam jeszcze można wymyślić i odkładania tych ćwiczeń. Muszę pamiętać o tym, czego ze względu na mój stan zdrowia robić mi nie wolno czyli- nie robić zbyt wielu "szarpiących" cwiczeń, nie skakać i nie biegać. Pomyślałam, że mogłabym kupić sobie chociaż raz w życiu jakiś przyrząd do ćwiczeń (jak ktoś będzie narzekał "a na co ci to, a za co to kupiłaś, a po co, i tak nie będziesz używać- taaaaa bo moi to zawsze wszystko o mnie wiedzą, często nawet nawet jak ja jeszcze o tym nie wiem- są jak wyrocznia Delficka:P - to powiem, że mogą to potraktować jako prezent, który sobie zrobiłam na przyszłe święta, drugie święta,, urodziny, imieniny itd, "pick whatever you like..":P )

Zdecydowałam się na orbitrek:) fakt, wszystko obciąża stawy i mięśnie- ale na orbitreku jest o tyle dobrze, że jest to ruch płynny- nic nie szarpie, nie ma "wertepów" i prościej jest utrzymać prawidłową postawę ciała, w porównaniu do np: roweru, na którym jeździć zbytnio nie mogę za długo (a lubię), ze względu na wspomniane wcześniej problemy zdrowotne.

Kolejną rzeczą, która bardzo mi się podoba jest to, że ćwiczenia na orbitreku pomogą mi podnieść wydolność organizmu, która zwykle u mnie jest zerowa. Nie mogę wejść na piętro po schodach by się nie zasapać. (a już z psem na rękach?- masakra!... psa muszę nosić, ponieważ ona też ma problemy z kręgosłupem, szczęście, że to pekińczyk:) 

W sumie, to żeśmy się dobrali- ja mam problemy z "kośćmi" i moje 2 psy też- zbieg okoliczności, ale dzięki temu- doskonale rozumiem jak one się czują. Moja mała pekinka jest cudem- na prawdę... jakieś 2 lata temu miała sterylizację, podczas której nie żyła przez 45minut. wyratowano ją cudem. Okazało się, że ma bardzo chore serce i już nigdy nie może mieć żadnej operacji z użyciem środków farmakologicznych. (prócz tego ma krzywicę i przepuklinę...) później w wigilię 2012 w nocy umierała mi na rękach.. (ja tak myślałam) tak na prawdę to ona mdlała z bólu- była cała "bolesna"- napięta, trzęsła się i nie dawała się dotknąć... nie wiadomo co to było. Sytuacja powtórzyła się kilka razy, ale tak poważna jak wtedy w wigilę to zdarzyła się w święta wielkanocne 2013. wiecie co jest w tym najdziwniejsze, że jak ona się tak "zepnie" to traci władzę w tylnych łapkach. To było straszne widzieć ją taką. Wyobraźcie sobie, że nie mogła nimi prawie ruszać aż 3 tygodnie! nie mogła na nich prawie stanąć... Doszliśmy do wniosku, ze to wypadający dysk lub jakaś inna zmiana w kręgosłupie, ponieważ to sztywnienie następuje np: kiedy Tolcia sama jakoś krzywo (czasem się zdarza) zeskoczy z łóżka- mimo, że ją uczę, ze nie można! albo jak powariuje na trawce za długo lub zbyt intensywnie.. Póki co- nauczyłam ją, że jak schodzę o mieszkania rodziców, to Tolci nie można iść za mną. Idzie więc na schody, siada na progu i czeka aż wrócę:) jestem z niej dumna:) (wcześniej mówię jej "siad, zaczekaj, zaraz wracam"-i ona już wie o co kaman:) )

Co do Toli, to jeszcze pamiętam, jak przez ten cały czas, kiedy nie mogła chodzić- codziennie kilka razy dziennie masowałam jej nóżki, by pobudzić mięśnie. Bałam się, że jeśli ona tych mięśni nie może napiąć- żeby jej nie zanikły, nie osłabiły się itd... teraz czasem zdarza się jej stracić równowagę. Pamiętam też jak kiedyś nagle, bez ostrzeżenia dostawała ataków duszności- na szczęście dawno ich nie było. Widzicie- ta moja psinka to delikatny maluch. 

Mój drugi psiak- to już senior. I też- dysplazja, zwyrodnienia stawów- ale to (w porównaniu do toli- pekińczyka) prawie olbrzym:) Jest to dość wysoki owczarek collie. 

Jakoś ostatnio strasznie się pochorował... nic nie jadł przez 3 tygodnie... wszyscy myśleli, ze to koniec. W lutym tego roku odeszła babcia (wszyscy to strasznie przeżyli... do dziś do mnie to nie dotarło), a niedługo potem zachorował Rudek... na szczęście pan doktor zdołał go odratować. W sumie- pan doktor i puszki karmy Butchers:) (sprzedają je tylko w 1 sklepie w moim mieście!) nadal jest chudy- schudł 1/3 masy ciała.... nie miał siły już wstawać normalnie... 

To, że moje zwierzaki wyzdrowiały to najprawdziwszy cud. Tola- która była już w połowie tęczowego mostu i wróciła i Rudek, senior z wielką wolą życia, którego o mały włos nie zagłodziła jakaś wredna infekcja.

Może to nie na temat... ale tak dziś myślę o tych moich kochanych fąflach :P :) 

miłej nocy kochane:)

5 sierpnia 2014 , Komentarze (3)

Postanowiłam sobie w końcu popisać... od 11 roku życia prowadzę pamiętnik, ale taki osobisty, natomiast jakoś nigdy nie czułam potrzeby pisania tutaj. Ostatnio coś się zmieniło i muszę szczerze przyznać, że ostatnio coś się zmieniło... zatęskniłam... mimo, że jestem taka "zupełnie z innej beczki" to przyjęliście mnie w swoje grono i nawet mam przyjaciół, znajomych- jak nigdy (prócz 1 osoby, którą widzę raz w roku). Miło choć tutaj nie być odludkiem.

Ok. Koniec off- topu. Moja motywacja "słownie i muzycznie"

- chcę zaakceptować swoje ciało

-chcę poczuć się lepiej i zmienić swoje życie- niech to będzie początek, bo to życie które mam jest zbyt depresyjne. Podobno ćwiczący ludzie są lepiej nastawieni do życia i po prostu szczęśliwsi:)

- chcę aby niektórym "gała zbielała" i gapili się na mnie z "rozdziawioną gębą" bo okaże się, że ja też potrafię coś osiągnąć- schudnąć 13 kilo to dla mnie wyzwanie

- "mała zemsta"- chcę udowodnić mojemu facetowi, który patrzy na mnie z politowaniem itd, a jak się maluję to mówi coś w stylu "ale po co się tak stroisz.." (a ja tylko jeansy zakładam,) albo: "o boshe znowu się malujesz, a kto cię będzie po ciemku oglądał.." (nikt, ale w makijażu się czuje bardziej kobieco, czego on zrozumieć nie może...makijaż jest jak taka maska, która nas upiększa i dodaje pewności siebie) Zrobię na przekór jemu i nie dam się zmienić w kurę domową (już raz dałam) tylko po to, żeby on potem mógł na mnie patrzeć z politowaniem, łapać mnie za tłuszcz i się śmiać (bo to też robi- łapie mnie za wałeczek, potrząsa i mówi zdrobniale jak do dzidzi- TO JEST CHORE!" nie dam się zdominować. oj nie!

- chcę zmienić swoje nawyki żywieniowe- baza przepisów bardzo mi się tu podoba:)

-chcę stanąć przed lustrem nago- i pomyśleć "omg! udało mi się!", pokręcić biodrami, wykonać sexi taniec i nie czuć się jak kretynka patrząc na siebie! heh

-najważniejsze. Chcę pojechać na woodstock i tańczyć w bikini pod sceną!!!!!!! (spotkało mnie coś przykrego tam kiedyś- podszedł do mnie pan, dotknął palcem mojego wielkiego brzucha i powiedział SCHOWAJ TO!! to woodstock, inny świat, tam można robić i mówić wszystko (kto nie był- nie zrozumie tego fenomenu) ale i tak zabolały mnie te słowa... w sumie to było mi przykro i wstyd- poleciałam po koszulkę i się ubrałam, ale najważniejsze, że miałam świadomość, ze to moja wina, bo przez całe życie wyrobiłam sobie nawyki skrajnego lenia i mam tylko to na co zapracowałam. Tak więc teraz muszę odpracować błędy i może efektem tej pracy okaże się minus 13 kilo? oby.

A teraz muzycznie:) Motywatory muzyczne- czyli coś, co wprawia mnie w dobry nastrój, mimo, że słucham połączenia blues-rock-metal to to jest zupełnie z innej beczki:)

Na początek hey- lubię śpiewać refren:)

Następnie.... coś o wprawi nas z optymistyczny nastrój:) Awolation

I dalej- Happysad, bo która z nas nie marzy o sprężystych łydkach hehehe

i póki co- ostatnia piosenka, ale często do niej wracam. Bardzo pozytywna. 

Harlem (śpiewa M. Balcar) Wierzę w siebie (laski! wierzmy w siebie!!!!!!!)

miłego dnia wszystkim

p.s. Wczoraj obejrzałam film na onet vod- "Zrozumieć grubasa "Fat and back"- polecam. Po tym, co mówi główny bohater- na prawdę wierzę, że gdy schudnę- lepiej się poczuję i w końcu przestanę być cały czas zmęczona.