Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Lekka poprawa humoru.


Nie kupiłam jeszcze diety- tzn: zaczęłam wybierać, ale prawda jest taka, że pomiary- wykonuję. Ale wagę to ostatnio przy wykupieniu konta plus wpisałam na oko. Postanowiłam więc rozpocząć misję "szukanie wagi"- jedyną wagą u mnie w domu jest stara szklana waga rodziców- poszłam jej szukać. Okazało się, że od dawna leży nie używana w piwnicy. Na szczęście miała w sobie starą baterię (tę okrągłą a jest ich 300 typów chyba). Wzięłam ją i poszłam na rynek kupić nową (kupiłam 2 na wszelki wypadek) i waga działa- "cycuś glancuś"- jak nowa:) heh Zważyłam się. I co- nie ważę 65 a 63 (tzn 62,9 ale zaokrągliłam) gdzieś zagubiła mi się jednak miarka, więc w "pomiarach" wpisałam nową wagę, ale pomiary są z przed kilku dni- aż tak baardzo aktywna nie byłam, żeby coś się super zmieniło, tak więc można uznać, że są wiarygodne. Oczywiście, będę tej miarki szukać, bo na bank gdzieś "leży i się śmieje" :) 

apropos poprawy humoru- okazało się, że u mnie w mieście można kupić stewię:) SZOK, (mieszkam w małym mieście, tak więc nie wszystko można tu dostać.) Amarantus też jest (a uwielbiam go!!- można go dać do wszystkiego- od kotletów po jogurty:) heh )

Nie kupiłam tej stewii- wybiorę się po nią jutro, ponieważ jest dość droga (to raz), ale używa się jej mało, więc nie ma tragedii; a po drugie to były 4 różne produkty- postanowiłam sprawdzić najpierw je w internecie, wybrać i dopiero kupić- tak by nie żałować, że nie ten produkt kupiłam.

A jeśli o orbitrek chodzi- to chyba na razie odpuszczę- będę ćwiczyć z Vitalią i chodzić na jezioro, póki mogę (póki dni są długie i nie ma śniegu)- do jeziora u mnie prowadzi ścieżka rowerowa (do końca roku mają tam światło zamontować- jak ktoś będzie szedł, to się samoczynnie będzie zapalać), a odległość od domu do jeziora to około 4km, tak więc 8km- na trening póki co- w sam raz:)

pewnie jeszcze coś napiszę, więc póki co uciekam:)

pozdrowionka!