Dokładnie 3 tygodnie temu zgłosiłam się do szpitala, ponieważ termin porodu minął w piątek 28 maja. Badanie wykazało brak rozwarcia i czynności skurczowej. Położono mnie na oddział i tak sobie kwitłam. Jedyny pożytek z tego mojego pobytu w szpitalu był taki, że Maluszek był monitorowany i miałam pewność, że wszystko z nim jest ok. Miałam duże obrzęki, dlatego też ordynator podjął decyzję - indukcja (wywołanie) porodu w środę 2 czerwca. Leżałam 11 godzin pod kroplówką z oksytocyną. I co?? Nic!! Zero skurczy. Na kolejną indukcję musiałam czekać aż tydzień. Myślałam, że zwariuję w tym szpitalu, byłam wykończona psychicznie. W kolejną środę wyglądało to podobnie ale... Nagle coś ruszyło, coś zaczęło boleć... Pojawiły się pierwsze skurcze. Ból porównywalny do miesiączkowego, całkiem znośny więc myślę sobie - "to nie to". Podłączyli mi KTG i faktycznie skurcze były. Pomyślałam - "no nareszcie!" W pewnym momencie z Igorkiem zaczęło dziać się coś niedobrego. W trakcie skurczy słabło mu tętno. I... Szybka decyzja lekarzy - "robimy cięcie". Natychmiast wywieźli mnie na salę operacyjną, kazali podpisać zgodę na znieczulenie ogólne (na podpajęczynówkowe trzebaby za długo czekać). Najbardziej bałam się tego, że się nie obudzę. Zasnęłam. To było straszne. Nie czułam bólu ale czułam jak wyszarpują mi Małego z brzucha i słyszałam ich głosy... I ta bezradność, że nawet palcem nie potrafię ruszyć. Zaczęłam się wybudzać. Poczułam okropny ból podbrzusza i rurkę w gardle. Powiedzieli mi, że malutki jest zdrowy, ile mierzył i ważył oraz że dostał 10 punktów. Byłam bardzo obolała ale też bardzo szczęśliwa. Jak najszybciej chciałam go zobaczyć. Przed salą operacyjną czekał na mnie mój M. razem z moją siostrą. Popłakałam się jak ich zobaczyłam. M. został ze mną do samego wieczora. Po 2 godzinach od cesarki przynieśli nam Igunia. Troche był spuchnięty ale i tak dla mnie najpiękniejszy na świecie. W tej chwili stałam się najszczęśliwszą osobą pod słońcem...
livebox
21 czerwca 2010, 09:48No wrrrrreszcie! bardzo się ciesze, że igorek jest już z nami! Teraz uważaj na siebie kochana. Calusy dla calej rodzinki!
Martadelaaa
20 czerwca 2010, 21:33zapewniam, że z każdym dniem będziesz miała z synka coraz więcej radości. To niesamowite, ale ja mojego kocham jeszcze i jeszcze bardziej każdego dnia.
calineczkazbajki
20 czerwca 2010, 21:31Ja mialam narkoze i na szczescie nic nie czulam ani nie slyszalam , bolu wlasciwie tez nie czulam .... Ale to co dzialo sie przed operacja to byl bol
calineczkazbajki
20 czerwca 2010, 21:31Ja mialam narkoze i na szczescie nic nie czulam ani nie slyszalam , bolu wlasciwie tez nie czulam .... Ale to co dzialo sie przed operacja to byl bol
Justlooking
20 czerwca 2010, 21:00Masz ślicznego synka, na szczescie wszystko dobrze sie skonczylo. :)
Milukante
20 czerwca 2010, 20:56Jak na niego patrzę, to przypomina mi się, jak moja niunieczka byla taka malutka, w ogromnym pampersie najmniejszego rozmiaru :) Pozdrawiamy obie :)
Candida
20 czerwca 2010, 20:55Serdecznie gratuluję ! Wiem cos o nagłym cc i obawie o dziecko. Grunt że wszystko dobrze sie skonczyło i mama i dzieciątko zdrowe. Pozdrawiam