Witajcie!
Znowu mnie nie było chwilkę na Vitalii... Już się tłumaczę dlaczego. Po pierwsze dlatego, że zajęta byłam kompletowaniem dokumentów do kolejnego konkursu o pracę, a po drugie to dlatego że odpuściłam trochę z dietą. Ehhh jestem na siebie zła. Nie obżerałam się co prawda ale moje posiłki nie były do końca przemyślane. Zaczęło się od urodzin M. kiedy to z pełną świadomością zjadłam kawałek urodzinowego tortu. Ale nie żałuję, z resztą zobaczcie same:
Torcik adwokatowy mojego autorstwa! - warto było zgrzeszyć. No i przy okazji już wiecie jak ma na imię tajemniczy do tej pory M.:)
Od jutra wracam do fotomenu. Pomaga mi to w staranniejszym planowaniu posiłków, no bo przecież nie pokażę Wam byle czego:)
Co poza tym u mnie... Dziś zawiozłam dokumenty do kolejnego konkursu. Nie obyło się bez przygód. Nadleśnictwo, w którym byłam jest na takim zadupiu, że właśnie tak wyobrażam sobie wiochę zabitą dechami. Oczywiście się zgubiłam. Dobrze, że tata ze mną pojechał (dla towarzystwa jako pasażer), bo znając mnie bym zawróciła i pojechała do domu. Scena jak z najgorszego koszmaru... Wyjeżdżamy. Odległość do pokonania - jakieś 40 km. Włączam GPSa w telefonie i jadę. Po drodze tata mówi: "Ola wyskoczyło, że pozostało 15% lub mniej baterii". "Spoko tato wystarczy. Dojedziemy. A wracając będziemy już drogę pamiętać. Wjeżdżamy na wiochę, w której ma być cel naszej podróży. Nawigacja mówi: "Skręć w lewo. Dalej prosto", po czym bateria się rozładowuje na amen. Ok, jadę prosto. Jadę, aż tu nagle koniec drogi... Zawracam. Myślę pewnie w następną uliczkę trzeba było skręcić. Wyjechałam na główną, mijam TIRa, który stał na awaryjnych na środku drogi. Błądzę coraz bardziej. Nie ma zasięgu na taty komórce. Zawracamy. Zatrzymuję się pod jakimś domem bo żywej duszy na ulicy. Pytam starszego pana gdzie tu jest nadleśnictwo. Wytłumaczył mi. Wyjeżdżam na główną, patrzę a w miejscu gdzie stał TIR jest skręt do nadleśnictwa. Ulga. Gdyby nie tato, to pewnie bym już była w połowie drogi powrotnej.
No właśnie... Jeszcze mi tylko tego brakowało...
Dziś nasz dzień Kobietki! Ja świętuję lampką, dwoma no ewentualnie siedmioma lampkami sfermentowanych winogron. To moja kolacja:)
Wasze zdrówko!
Mateuszek chyba dorośleje... Coraz więcej w nim romantyzmu. Dziś rano wyrwał się z pracy i przywiózł mi bukiet 9-ciu czerwonych różyczek. Jak wrócił z pracy to dostałam od niego i naszego synka czekoladki I love Milka. Igorek mi je wręczył, po 3 sekundach mi zabrał:) Chłopaki zjedli całe pudełko, ja tylko jedną. Tylko jedną, kiedyś wszamałabym całe opakowanie. Robię postępy:D
Coś jeszcze miałam napisać ale... zapomniałam!
Dobrej nocy kobietki!
PS: Kwiatki kwiatkami, czekoladki czekoladkami ale...
samotnicaaa
27 stycznia 2014, 20:59Czy mogłabyś mi dać przepis na ten tort??? Wygląda pięknie i jakimi ciastkami jest on obłożony dookoła?
studentka1986
9 marca 2013, 09:54Pięknie wyglądał ten tort! Na pewno równie wspaniale smakował :P. Trzymam mocno kciuki za pracę, mam nadzieję, że CI się uda.
Megan1983
9 marca 2013, 08:05no torcik wygląda bardzo pięknie i strasznie apetycznie i zapewne też taki był :)
therock
8 marca 2013, 23:13jaki smaczniusi tort:)
Sylwunia54
8 marca 2013, 21:35Jaki torcik draniu Ty.. Pysznie wygląda.. Za konkurs trzymam kciuki.. Ja pamiętam że jak pierwszy dzień pojechałam do pracy (do Sulejowa) też dziekowalam że mąż że mną pojechał.. A jak po mnie przyjechał pierwsze co powiedziałam to "więcej mnie tu nie przywoz" też jak z koszmaru.. Ośrodek w lesie cimno zimno za drzewami wisła.. Dobrze że zaszlam w ciążę bo nie muszę już tego miejsca oglądać..
domino71
8 marca 2013, 21:29A idź z tym torcikiem, chyba spać pójdę bo mi ktoś w brzuchu krzyczy....
xxpaulinkaxx88
8 marca 2013, 21:19torcik wygląda pysznie:)
ruda19888
8 marca 2013, 21:19pycha tort...
karo1984
8 marca 2013, 21:18;-) ja tez orgam wole ;-) na jakies wiosce bylas?
karo1984
8 marca 2013, 21:16nie mow ze sama taki tort zrobilas??????? jeju cudo ;-) moge zamowic u ciebie?