Nie było ćwiczeń ale był deficyt kaloryczny.
Nie wypiłam 2,3 litra wody, które podobno powinnam ale wypiłam więcej niż zazwyczaj.
Nie zjadłam śniadania ale zrobiłam domowy, zdrowy obiad zamiast coś zamówić.
Pierwsze śliwki robaczywki!
Ogólnie dzień dosyć ciężki. Jestem niewyspana, dobrze, że już weekend. Właśnie nalałam sobie kieliszek wytrawnego czerwonego wina, przykryłam się kocykiem i kończę czytać Małe Kobietki. Jutro kino! Bardzo jestem ciekawa interpretacji Grety Gerwig. Przed kinem spacer, po kinie pewnie kolacja na mieście. Taka to sobotnia tradycja, w soboty czas mamy z mężem dla siebie. Zabiegane tygodnie nie sprzyjają długim rozmowom, patrzeniu w oczy nad świecami, rozmawianiu o marzeniach. W tygodniu marzymy głównie żeby się wyspać. Nie wiem co będzie jak będziemy mieć kiedy dziecko, zamienimy się w jakieś nieszczęśliwe zombiaki z niewyspania. Chociaż nie wiem czy zombiaki mogą być szczęśliwe lub nie. Chyba nie bo za to odpowiada mózg.
A propos mózgu wiedziałyście, że naukowcy ożywili świńskie mózgi po kilku godzinach od kiedy głowa została oddzielona od ciała? W dodatku do badań nie zabili świń a wzięli głowy z rzeźni. Niby lepiej żeby świnie nie musiały w ogóle ginąć ale jak przeżyć niedzielne śniadanie bez bekonu (amerykańscy naukowcy to byli).
Jutro planuję też łyżwy. Nie jest to typowy trening* ale zamierzam korzystać póki sezon. Obiecuję, że na zakończenie nie będzie gorącej czekolady z piankami.
*w moim przypadku w najblizszych tygodniach cokolwiek będzie ciężko nazwać treningiem. Będę robić wszystko by wrócić do jakiejkolwiek formy ale na początku będę sapać po 5 minutach biegu.
cudmalinka
8 lutego 2020, 00:02Lodowisko według mnie jest bardzo dobrym treningiem, ja zawsze wszystkie mięśnie czuje przez kolejne 2 dni 😁 A te wyjścia z mężem w soboty - super, że dbacie o to by mieć taki wspólny czas 😉