Czas leci, nie jestem przyzwyczajona do wpisywania vitalia.pl więc zapominam wiecznie tu coś dodać.
Waga ciut spadła. Wolno to idzie ale się nie zniechęcam. Lepszy kilogram na minus niż 200g na plus. Nie ma co narzekać, najwyżej zajmie to więcej czasu niż myślałam.
Powoli planuję urlopy. Umawiamy się z koleżanką na wyjazd do domku nad jeziorem, tak żeby się zrelaksować, nogi pomoczyć, książkę poczytać, kiełbasę zgrillować. No ale jak to? Ona taka drobna, szczupła a ja taka klucha rozlana... Mam kilka miesięcy żeby się doprowadzić do porządku.
Tarczyca znów trochę szaleje, mam większe dawki leków. Jestem ospała, niechętna do życia, puchnę. Do dupy taka robota. Nie zniechęcam się, może to ma kształtować mój charakter a z setek możliwych chorób to ta szalejąca tarczyca wydaje się i tak całkiem znośnym kompanem.
No nic, 69 kilo. Co najmniej 9 do zgubienia.