Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Taka jedna, co tu dużo gadać.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1511
Komentarzy: 9
Założony: 6 lutego 2020
Ostatni wpis: 23 lutego 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
sjena.palona

kobieta, 35 lat,

169 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

23 lutego 2020 , Komentarze (1)

Pada. Od rana pada bez przerwy. Raz siąpi, raz leje ale woda spada w kawałkach różnej wielkości cały czas z nieba. Siedzę z książką i herbatką w fotelu, obserwuje co jakiś czas odkroplowe kręgi na kałużach. Spokojne to i wręcz hipontyzujące.

Dziś dzień lenistwa. Gdyby nie padało na pewno pojechalibyśmy do lasu. Jednak po chorobie, moczenie się na zimnie raczej nie jest zalecane więc dziś chill totalny.

Tak totalny, że wstałam o 10 :D

No i jest jeden plus - ani mnie ani mężowi gotować się nie chce więc w planach zupa krem i sałatka. W sumie jeść też mi się nie chce, dopiero wypiłam kawę i herbatę. Śniadanie chyba połączę z obiadem. 


Czasem myślę, że jestem trochę jak gadzina jakaś. Zmiennocieplna. Przy braku słońca energia siada, wchodzę w jakąś wegetację-hibernację. A słońce przewidują dopiero w czwartek!
Znalazłam chyba nową idealną siłownię. Ze strefą odnowy biologicznej po treningu. No kurde idę jutro, niech się dzieje wola nieba.

21 lutego 2020 , Komentarze (2)

Czas leci, nie jestem przyzwyczajona do wpisywania vitalia.pl więc zapominam wiecznie tu coś dodać. 

Waga ciut spadła. Wolno to idzie ale się nie zniechęcam. Lepszy kilogram na minus niż 200g na plus. Nie ma co narzekać, najwyżej zajmie to więcej czasu niż myślałam.


Powoli planuję urlopy. Umawiamy się z koleżanką na wyjazd do domku nad jeziorem, tak żeby się zrelaksować, nogi pomoczyć, książkę poczytać, kiełbasę zgrillować. No ale jak to? Ona taka drobna, szczupła a ja taka klucha rozlana... Mam kilka miesięcy żeby się doprowadzić do porządku.


Tarczyca znów trochę szaleje, mam większe dawki leków. Jestem ospała, niechętna do życia, puchnę. Do dupy taka robota. Nie zniechęcam się, może to ma kształtować mój charakter a z setek możliwych chorób to ta szalejąca tarczyca wydaje się i tak całkiem znośnym kompanem. 

No nic, 69 kilo. Co najmniej 9 do zgubienia.

7 lutego 2020 , Komentarze (2)

Nie było ćwiczeń ale był deficyt kaloryczny.
Nie wypiłam 2,3 litra wody, które podobno powinnam ale wypiłam więcej niż zazwyczaj
Nie zjadłam śniadania ale zrobiłam domowy, zdrowy obiad zamiast coś zamówić.

Pierwsze śliwki robaczywki!

Ogólnie dzień dosyć ciężki. Jestem niewyspana, dobrze, że już weekend. Właśnie nalałam sobie kieliszek wytrawnego czerwonego wina, przykryłam się kocykiem i kończę czytać Małe Kobietki. Jutro kino! Bardzo jestem ciekawa interpretacji Grety Gerwig. Przed kinem spacer, po kinie pewnie kolacja na mieście. Taka to sobotnia tradycja, w soboty czas mamy z mężem dla siebie. Zabiegane tygodnie nie sprzyjają długim rozmowom, patrzeniu w oczy nad świecami, rozmawianiu o marzeniach. W tygodniu marzymy głównie żeby się wyspać. Nie wiem co będzie jak będziemy mieć kiedy dziecko, zamienimy się w jakieś nieszczęśliwe zombiaki z niewyspania. Chociaż nie wiem czy zombiaki mogą być szczęśliwe lub nie. Chyba nie bo za to odpowiada mózg.

A propos mózgu wiedziałyście, że naukowcy ożywili świńskie mózgi po kilku godzinach od kiedy głowa została oddzielona od ciała? W dodatku do badań nie zabili świń a wzięli głowy z rzeźni. Niby lepiej żeby świnie nie musiały w ogóle ginąć ale jak przeżyć niedzielne śniadanie bez bekonu (amerykańscy naukowcy to byli).

Jutro planuję też łyżwy. Nie jest to typowy trening* ale zamierzam korzystać póki sezon. Obiecuję, że na zakończenie nie będzie gorącej czekolady z piankami.

*w moim przypadku w najblizszych tygodniach cokolwiek będzie ciężko nazwać treningiem. Będę robić wszystko by wrócić do jakiejkolwiek formy ale na początku będę sapać po 5 minutach biegu.

6 lutego 2020 , Komentarze (4)

Dzień dobry! Jestem Adka i mam 30 lat. I zostałam anonimowym grubaskiem! Znaczy tu anonimowym bo na ulicy każdy widzi.

Pół roku temu zaczęłam gwałtownie tyć. Stałam się zmęczona, ospała, bez energii do życia. Przytyłam 10 kilo! Okazało się, że to nie ja byłam (aż takim leniem) leniem, że nie zmieniłam strasznie trybu życia czy podejścia do jedzenia. To moja tarczyca stwierdziła, że koniec tej trzydziestoletniej bezproblemowej współpracy! Wymaga specjalnego traktowania, księżniczka. Mam niedoczynność, hashimoto, dodatkowo zapalenie stawów. Nie w kij dmuchał zestaw!


Wyniki nie są jeszcze w normie ale wszystko jest na dobrej drodze do tego. A ja zaczynam walkę o dawną i przyszłą mnie. Energia wróciła.

Pomożecie?