Poszlam do lasku na spacer, a w powrotnej drodze mialam kupic dwie cyryny. A ze nasze osiedlowe sklepiki pozamykane, poszlam kawalek dalej, bo sobie pomyslalam, ze taki dluższy spacer jeszcze nikomu nie zaszkodzil, trafilam na bazarek i wydalam 50 zl na duperelki. Coś drogie te cytryny w tym roku sie zrobiły....
Przyrzekam , że na spacery będę chodzić do lasku i tylko do lasku, wtedy koszty tego odchudzania nie będą tak wysokie :-))
mikrobik
3 stycznia 2008, 08:38Skad ja to znam? Drozej niz Twoje cytryny kosztowaly mnie wczoraj mandarynki. Wrocilam do domu z rybaczkami ze sztruksu (rozmiar 42 !)za 70 PLN + inne drobiazgi i w ostatniej chwili przypomnialo mi sie o mandarynkach. Zycze mniej pokus w nowym roku - Maryla
Hejho
3 stycznia 2008, 00:03Powodzenia.
merlinka54
2 stycznia 2008, 22:25moje spacery to spacery po lesie, wczorajszy spacer liczył ponad 6 km i nie wydałam nawet grosza... Pozdrawiam cieplutko. Wanda
BajkaOK
2 stycznia 2008, 20:15Zostawiaj portfel w domu! Gdy wracam po pieniądze często ochota na dany zakup mija lub okazuje się,że jest mi to niepotrzebne.To naprawdę działa.