Wątek, który zaczęłam wczoraj, a kontynuuję dziś. Dziś też zresztą miałam się ważyć, ale... stwierdziłam, że poczekam jednak do tej wyznaczonej soboty. Zatem jutro z rana pomiary, a potem mam nadzieję trening :) Ale... ale, bo uciekam od tematu.
Dzień VI diety
(ło matulu, ale paskudny kolor)
minął mi na zastanawianiu się, co właściwie chciałabym zobaczyć na wadze. Czy wynik 3 kg w tydzień ucieszyłby mnie? Z jednej strony pewnie bym się uśmiechnęła, z drugiej wcześniejsze doświadczenia szybko by mi ów uśmiech zdjęły z ust. Nie raz nie dwa udawało mi się dokonać tak szybkiego zrzutu i... w tym właśnie momencie kończyła się moja dieta. Pojawiało się myślenie "tydzień męki i 3 kg z głowy? Łeee to nic się nie stanie jak się dziś nawpierdzielam. Za kilka dni zgubię".
Zatem (nie wspominając nawet o kwestiach zdrowotnych) myślę, że wolne odchudzanie może okazać się znacznie bardziej efektywne.
A dziś oficjalnie wytrwałam i nie złamałam diety :) Muszę jeszcze wymyślić aktywność na dziś. Może bieganie, może trening w domu? Zobaczymy.
A Wasze nastroje na weekend jak?
Estysia
12 maja 2017, 20:36No, na zdrowy babski rozum to wolne chudnięcie jest zdecydowanie trwalsze. Choć czasem wkurzające.. Ja już tydzień jak stoję z wagą.. A kolor.. taki organiczny
Skrytozerca
12 maja 2017, 21:20Haha dobre słowo znalazłaś, ja miałam określenie bardziej dosadne. Spokojnie Twoja waga z czasem ruszy, ale przynajmniej szybko nie pójdzie w górę :)